Protestujące mimo głodówki normalnie pracują, a po dyżurach zostają w szpitalnej świetlicy, gdzie nocują. Jak poinformowała przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w tym szpitalu Danuta Bazylewicz, pielęgniarki domagają się podwyżki w sumie 400 zł brutto - 200 zł od stycznia i 200 zł w drugim lub trzecim kwartale roku. Tymczasem dyrektor zaoferował im 100 zł. Pielęgniarki oceniły, że zaproponowanie im takiej kwoty to dyskryminacja ich pracy i odpowiedzialności. Bazylewicz zapowiada, że jeżeli głodówka nie przyniesie porozumienia, nastąpi eskalacja protestu. Pielęgniarki protestują głównie przeciwko dyskryminacji ich środowiska, podnoszeniu płac tylko jednej grupie zawodowej (lekarzom) oraz lekceważeniu ich odpowiedzialności zawodowej i wysiłku w pracy. W grudniu na znak protestu na dwie godziny odeszły od łóżek pacjentów. Dyrektor szpitala Józef Długoń powiedział, że placówka nie ma środków na większą podwyżkę. Dodał, że rosną koszty m.in. na energię, gaz, ogrzewanie. - Muszę się kierować rachunkiem ekonomicznym. Już rosną kolejne zobowiązania. Nie zapłaciliśmy jeszcze za energię, a przecież szpital to także m.in. lekarstwa i inne wydatki - podkreślił dyrektor. Szpital zatrudnia około 520 osób, w tym 29 lekarzy i 166 pielęgniarek. Według Bazylewicz średnie wynagrodzenie miesięczne pielęgniarki w tym szpitalu wynosi 1,5 - 1,7 tys. zł netto. Według dyrektora, jest to 1876 zł netto.