Okazuje się, że to jedno z najwyższych wynagrodzeń, jakie widnieje na stronie internetowej Powiatowego Urzędu Pracy w Dębicy. Ofert pracy jest teraz więcej niż zwykle, bo około sześćdziesięciu, ale za to proponowane przez pracodawców pieniądze nie napawają optymizmem. Biorąc pod uwagę zwłaszcza takie stanowiska, które wymagają dużych kwalifikacji. Najlepiej zarobi kierowca Pod względem zarobków najlepiej wypada oferta zatrudnienia dla kierowcy, który posiada prawo jazdy kat. C+E. Może on dostać miesięcznie 3800 zł. Mniej zarobią: asystentka zarządu - 2000 zł, informatyk 1800 zł i technolog-inżynier - 1800 zł. Ten ostatni musi mieć specjalizację obróbki skrawaniem i znać język angielski w stopniu komunikatywnym. Jeszcze niżej pod względem wysokości oferowanego wynagrodzenia są: handlowiec 1700 zł, sprzedawca materiałów budowlanych 1700 zł, technolog obróbki skrawaniem 1700 zł i blacharz 1700 zł. Pensje zbliżone do najniższej krajowej albo właśnie takie otrzymają: 1400 zł: robotnik budowlany, ślusarz-spawacz, monter okien i drzwi, dźwigowy, 1386 zł: operator koparki, sprzedawca, specjalista ds. marketingu i reklamy, pracownik budowlany, stolarz meblowy. Średnia o 750 zł niższa Ryszard Telega, dyrektor PUP w Dębicy przyznaje, że proponowane wynagrodzenia nie są wysokie, ale od razu zaznacza, że o wysokości poborów decyduje dziś w dużej mierze poziom bezrobocia. Z własnego doświadczenia dobrze jednak wie, że jeśli właściciele firmy znajdą pracownika spełniającego ich wymagania, są skłonni podwyższyć im wstępnie proponowane zarobki. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego w Rzeszowie wynika, że w sektorze publicznym przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w czerwcu, w województwie podkarpackim, wyniosło 3328 zł. W sektorze prywatnym ukształtowało się na poziomie 2786 zł, a przedsiębiorstw 2843 zł. Dla porównania w Polsce było o prawie 750 zł wyższe. - Nie jest żadną nowością, że w dalszym ciągu znacznie się pod tym względem różnimy - komentuje Ryszard Telega. Zarabiają tam, inwestują tu - Przyjeżdżają do nas ludzie z innych części kraju i dziwią się, że u nas są tak piękne domy - opowiada Ryszard Telega. A zaraz po tym dorzuca, że to w dużej mierze dzięki temu, iż wielu mieszkańców pracuje za granicą. Dyrektor PUP mówi, że dziś opłaca się być budowlańcem z uprawnieniami i geodetą. Sugeruje, by przed wyborem szkoły średniej lub studiów zapoznać się z listą zawodów deficytowych, którą opublikował PUP. Chodzi o te profesje, na które występuje na rynku pracy wyższe zapotrzebowanie niż liczba osób szukających zatrudnienia. Na tej liście znaleźli się: monter pojazdów i urządzeń transportowych, pracownicy obsługi biura, kasjer handlowy, sprzedawca na stacji paliw, sekretarka, rozbieracz-wykrawacz, konserwator budynków, opiekunka dziecięca, kierowca samochodu ciężarowego. Ponad 100 tys. zł miesięcznie Nie jest tajemnicą, że na najwyższe zarobki mogą liczyć dyrektorzy i pracownicy zatrudnieni w zagranicznych firmach. Przeciętna pensja jest tam bowiem średnio o 30 proc. wyższa niż w przedsiębiorstwie krajowym. Z raportu giełdowego wynika, że Jacek Pryczek, prezes Firmy Oponiarskiej, w której Goodyear posiada 59,9 proc. udziałów, w roku ubiegłym zarobił 1298000 zł. To miesięcznie daje 108166 zł. Ale lepiej wypada pod tym względem Piotr Mikrut, prezes Fabryki Farb i Lakierów Śnieżka SA, która nie ma udziałów zagranicznych. W ubiegłym roku otrzymał on pensję w wysokości 490.500 zł oraz dywidendę w kwocie 2 mln zł. To w przeliczeniu daje miesięcznie 208 tys. zł. Agnieszka Kruszyńska