37-letni Adam B. był doświadczonym urzędnikiem. Pracował w mieleckim starostwie od początku jego powstania. Zajmował się tam rejestracją pojazdów sprowadzanych z zagranicy. Problem w tym, że inkasował pieniądze, których nie powinien. Nie róbcie z tego sensacji W czym problem? Każdy rejestrujący samochód lub motocykl przywieziony z zagranicy ma obowiązek przedłożyć dowód wpłaty recyklingowej na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Adam B. tę opłatę pobierał i... chował do kieszeni. Petenci mieli załatwioną sprawę, byli więc zadowoleni. I jakoś to się kręciło. Tym bardziej że NFOŚ nie kontrolował swoich przychodów z tego tytułu. Do czasu. Oszusta skontrolowali inni urzędnicy. - Ten pan został złapany na gorącym uczynku przez naszych pracowników i zaraz potem trafił do aresztu - mówi nam Andrzej Chrabąszcz, starosta mielecki. - Natychmiast zwolniłem go w trybie dyscyplinarnym. Cóż więc można nam zarzucić? Zupełnie inaczej byłoby, gdyby bezpośrednio zatrzymała go policja czy CBA. Tak jak to miało miejsce np. w Podkarpackim Urzędzie Marszałkowskim. Ale tak nie było. Nie róbcie więc z tego sensacji. Sprawa jest rozwojowa Adam B. został aresztowany na trzy miesiące. Postępowanie w jego sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Mielcu, która twierdzi, że sprawa jest rozwojowa. Zresztą Adam B. przyznał się już do korupcji z pobudek materialnych. - Nie sądzimy, żeby w ten proceder było zamieszanych więcej osób - uważa Chrabąszcz. - Trudno nam nawet stawiać taką tezę. - Dla nas najważniejsze jest to, że Wydział Komunikacji pracuje bez zarzutów - kontynuuje starosta. - Petenci nadal są przyjmowani. My sprawę Adama B. badamy cały czas, a materiał dowodowy przekazujemy policji. Chcemy to wyjaśnić do spodu - zapewnia. Paweł Galek