Rok temu nasi hokeiści początek sezonu mieli wręcz wymarzony! Po pierwszej rundzie fotel wicelidera i dobre wyniki sprawiły, że Sanok został okrzyknięty rewelacją ligi. Pokonaliśmy wtedy na własnym lodzie nawet "wielkie" Podhale i apetyty kibiców rosły w miarę jedzenia. Skończyło się na... ósmym miejscu. Co zrobić, aby uniknąć sytuacji sprzed roku? Przede wszystkim nie grać za wszelką cenę "o wynik" - na dwie formacje. Podczas spotkań sparingowych trener Contofalsky tego na szczęście unikał i oby zostało tak do końca sezonu. Po meczach kontrolnych trudno określić w jakiej dyspozycji są sanoczanie. Zawodnicy zgodnie twierdzą, że wynik w takich spotkaniach nie jest najważniejszy i trudno im nie przyznać racji. Tak naprawdę dopiero pierwsze mecze w lidze zobrazują faktyczną dyspozycję drużyny. Terminarz niestety mamy ciężki - ale nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo. Na początek wyjazd do Nowego Targu (o ile mecz dojdzie do skutku z powodu remontu tamtejszego lodowiska), później u siebie z mocnym Zagłębiem? Następnie ciężkie wyjazdy do Gdańska, Torunia i Jastrzębia... - Poziom ligi poszedł w górę i teraz każdy może być mocny. Tak naprawdę pierwsze punkty możemy zdobyć dopiero w meczu z Bytomiem. Ale mam nadzieję, że tak nie będzie - wzdychał po ostatnim meczu kontrolnym prezes Piotr Krysiak. Przez najbliższe kilka miesięcy emocji na pewno w Sanoku nie zabraknie. Oprócz ligi na naszym lodowisku zaplanowano także turniej kwalifikacyjny do Igrzysk Olimpijskich. Znowu do naszego miasta zawita więc reprezentacja. Nudno na pewno więc nie będzie!