Dezamet produkuje głównie naboje, granaty, amunicję, wyrzutnie pocisków, a także części do maszyn budowlanych, drogowych i górniczych. Zatrudnia ponad 550 osób. Jak poinformował w czwartek kierownik działu kadr i organizacji firmy Marian Piechota, wręczane są pierwsze wypowiedzenia w ramach zwolnień grupowych. - Cały proces zaplanowany jest do końca bieżącego roku. Wszyscy zwalniani dostaną zgodne z prawem odprawy. Niestety nie udało się uniknąć tego kroku, mimo że od pewnego czasu skróciliśmy czas pracy o jeden dzień w tygodniu i - co się z tym wiąże - pensje zmniejszyły się o 20 proc. - powiedział Piechota. Zdaniem przewodniczącego Międzyzakładowego Związku Zawodowego NSZZ "Solidarność" Andrzeja Polaka, winę za sytuację w firmie ponosi MON. - Kryzys dotknął naszą produkcję cywilną, ale w większości produkujemy dla wojska. Pieniądze, jakie w tym roku otrzymamy z ministerstwa, to jest praktycznie zapłata za zrealizowane już kontrakty. Nie rozumiem tej polityki rządu; przecież jeśli pracownicy zostaną zwolnieni, pójdą do urzędu pracy po zasiłki i państwo będzie musiało im płacić. To nie lepiej jest utrzymywać miejsca pracy w zakładzie? - mówił Polak. W piątek związkowcy z niektórych firm branży zbrojeniowej w Polsce podali wyniki referendum, jakie przeprowadzono w tych zakładach. Od 86 do 96 proc. pracowników opowiedziało się za przeprowadzeniem strajku w obronie miejsc pracy. Referendum przeprowadzono m.in. w zakładach przemysłu zbrojeniowego Bumar Łabędy w Gliwicach, Zakładach Metalowych "Mesko" w Skarżysku- Kamiennej, w Zakładzie Napędów Lotniczych w WSK PZL Rzeszów, w zakładach Goodrich w Krośnie. W Dezamecie referendum ma się odbyć na początku przyszłego tygodnia. W tegorocznym budżecie Ministerstwa Obrony Narodowej w związku z kryzysem gospodarczym planowane cięcia mają wynieść prawie 2 mld zł.