Jego wrogowie - zwolennicy spiskowych teorii - twierdzą, że program badawczy Wilczka może doprowadzić do zagłady cywilizacji. Frank Wilczek przez sześć lat zasiadał w komitecie doradczym projektu LHC - Large Hadron Collider (Wielkiego Zderzacza Hadronów). LHC, który został uruchomiony we wtorek w ośrodku pod Genewą w Szwajcarii, to największe na świecie urządzenie badawcze mogące przynieść przełom w nauce. LHC to kołowy akcelerator cząstek elementarnych, znajdujący się w ośrodku badawczym CERN. LHC znajduje się w specjalnym kolistym tunelu, 100 metrów pod ziemią. Tunel ma średnicę ok. 9 km. Kiedy urządzenie przejdzie pomyślnie wszystkie testy, będą w nim przyspieszane dwie przeciwbieżne wiązki cząstek, najczęściej protonów. W odpowiednim momencie wiązki zostaną nakierowane na siebie i zacznie dochodzić do zderzeń cząstek. Właśnie te zderzenia będą przedmiotem badań fizyków. Ich obserwacja umożliwi lepsze poznanie początków wszechświata i budowy materii. Będzie to swoista podróż w czasie, do prapoczątków istnienia kosmosu. LHC przyniesie zagładę? Projekt wzbudza olbrzymie emocje. Dla wielu to przełom w nauce. Ale nie brak osób, które uważają, że doprowadzi on do... zagłady Ziemi, a nawet całej galaktyki. I to właśnie te osoby stoją najprawdopodobniej za wysyłanymi do noblisty pogróżkami. Groźby, biorąc pod uwagę fakt, że wiążą się z olbrzymim zainteresowaniem projektem, potraktowano bardzo poważnie. Sprawą zajęła się amerykańska policja. Według zwolenników spiskowych teorii, cząsteczki rozpędzone do ogromnych energii, zderzające się ze sobą, mogą spowodować powstanie czarnej dziury, która wessie wszystkich i wszystko wokół. Twierdzą, że to niebezpieczne eksperymenty z nieznanymi dotychczas siłami i zjawiskami. Mimo że najpoważniejsi naukowcy zaprzeczają tym czarnym wizjom, sceptyków nic nie przekonuje. Na internetowych forach już wieści się niechybną zagładę cywilizacji. Noblista spod Przemyśla Korzenie Franka Wilczka, który w 2004 roku otrzymał Nagrodę Nobla za badania nad kwarkami, sięgają niewielkiej podprzemyskiej wsi Babice. Stamtąd pochodziła jego babcia Franciszka Zybura, która wiele lat przed II wojną światową wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Dzięki dyrektorowi miejscowej szkoły udało się utworzyć drzewo genealogiczne wybitnego naukowca i ustalić jego żyjących krewnych. Pod koniec zeszłego roku noblista zjawił się w rodzinnej wsi, odwiedził krewnych, zapalił znicze na grobach przodków. Podkreślał, że jest bardzo wzruszony odnalezieniem swych polskich korzeni, mimo że języka babci już nie zna. SZYMON JAKUBOWSKI