Takie nazwiska jak Lewandowski, Peszko, Stilić, Gancarczyk czy Rengifo wymieni z zamkniętymi oczami każdy kto choć trochę zna się na futbolu. Był okres, że właśnie ci piłkarze ratowali honor polskiej piłki walcząc o awans do Ligi Mistrzów. Wczoraj zawitali do Stalowej Woli ściągając stadion przy ul. Hutniczej tłumy. Trybuny wypełniły się po brzegi, przez co atmosfera była wyjątkowa. Tym bardziej, że do Stalowej Woli zawitało tez 700 fanów Lecha, którzy głośnym dopingiem mobilizowali nie tylko swój zespół ale i kibiców Stali. Co do samego meczu, to rywalizacja mogła się podobać za sprawą zaciętości i mnóstwa okazji po obu stronach boiska. Przyczajona na własnej połowie "Stalówka" oddała inicjatywę poznaniakom i czyhała na okazje do kontrataków. Okazało się jednak, że "Lechici" nie bardzo kwapili się z szarżami na bramkę Wietechy. Jedyne zagrożenie stwarzali po stałych fragmentach gry. Rzuty wolne egzekwowane przez Sławomira Peszkę a później Seweryna Gancarczyka przyprawiały kibiców o szybsze bicie serca. Bramki gospodarzy strzegł jednak Tomasz Wietecha, który został bohaterem wczorajszego meczu. Golkiper Stali nie dość że przez pełne 120 minut gry zachował czyste konto, to obronił dwa rzuty karne. W pierwszej serii wyczuł intencje Ivana Djurdjevića a w trzeciej Dimitrija Injaca. Z kolei jego partnerzy w swoich jedenastkach byli bezbłędni. Gole strzelali kolejno Igor Migalewski, Paweł Wasilewski, Jacek Maciorowski i Cezary Czpak. Gdy ten ostatni pokonał Jasmina Burca utonął w objęciach kolegów a stadion zawrzał w szale radości. Warto dodać, że goście kończyli mecz w dziewiątkę. W końcówce poznaniacy dali upust frustracji i za brutalne faule czerwone kartki zobaczyli Gancarczyk i Peszko. Piotr Pyrkosz