Właśnie wykryto sprawcę ostatniego fałszywego alarmu. Okazał się nim warszawski gimnazjalista. 13-latek wybrał losowo numer telefonu i dodzwonił się do mielczanina zamieszkującego na ulicy Wolności. W rozmowie groził, że podłożył bombę, która wybuchnie, jeśli mielczanin nie złoży okupu w wysokości 150 tys. zł. Mężczyzna zawiadomił policję, a ta uruchomiła procedurę, która obowiązuje w takich sytuacjach: ewakuacja budynku, a często i kilka budynków w sąsiedztwie, wezwanie specjalistów, którzy przeszukują zagrożony budynek, wezwanie straży pożarnej i karetki pogotowia, na wypadek, gdyby bomba rzeczywiście wybuchła i ktoś ucierpiał. Tym razem też tak było. Zabezpieczono posesję oraz ewakuowano mieszkańców i sąsiadów. Policjanci z Nieetatowej Grupy Rozpoznania Minersko Pirotechnicznego KPP w Mielcu sprawdzili dom i podwórko. Bomby nie odnaleziono, co nie oznacza zamknięcia sprawy. Policjanci, korzystając z najnowszych środków techniki operacyjnej, szybko ustalili, z jakiego miejsca w Polsce dzwoniono. Wspólnie z warszawskimi policjantami ustalono osobę, która dzwoniła do mieszkańca Mielca. Policyjne ustalenia wykazały, że 13-letni Artur M. jest uczniem jednego z warszawskich gimnazjum. Teraz niewesoło będzie jego rodzicom, którzy będą musieli zapłacić za całą akcję zabezpieczenia domu w pobliżu Hali Targowej, a będzie to wydatek bardzo znaczny. O losie dowcipnego młodego warszawiaka zadecyduje sąd w Wydziale Rodzinnym i Nieletnich. Może się to skończyć pobytem w ośrodku specjalnym. Najbardziej spektakularna akcja ewakuacji w Mielcu odbyła się kilkanaście miesięcy temu. Po liście z pogróżką podłożenia bomby pod budynkiem Prokuratury Rejonowej w Mielcu ewakuowano pracowników pobliskiego Sądu Rejonowego przy ul. Kościuszki sąsiadującego z prokuraturą. Akurat jakiś czas wcześniej Prokuratura Rejonowa zmieniła swoją siedzibę i przeniosła się na ul. Skłodowską, o czym autor listu zdawał się nie wiedzieć W liście groził jednemu z prokuratorów. Po kilku miesiącach śledztwa sprawcę fałszywego alarmu namierzono. Okazał się nim cierpiący na chorobę psychiczną mieszkaniec powiatu tarnobrzeskiego. Policjanci dotarli również do mężczyzny, który w rozmowie telefonicznej z sekretarką firmy Lear Corporation, zawiadomił, że podłożył bombę pod budynek biurowca tej firmy. Udało się do niego dotrzeć, mimo że dzwonił zza granicy. Podłożeniem bomby groził nastoletni mielczanin właścicielom domu przy ul. Królowej Jadwigi. Gdy policjanci dotarli do sprawcy, tłumaczył się, że to był tylko żart. Inny fałszywy alarm o podłożeniu bomby pochodził z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego przy ul. Królowej Jadwigi. Policjantom udało się ustalić, że podłożeniem bomby w ośrodku groził uczeń tej szkoły. Tylko w jednym spośród tych sześciu fałszywych alarmów nie udało się, jak dotąd, ustalić sprawcy. Kilka miesięcy temu telefonicznie poinformowano, że pod Szkoła Podstawową nr 11 na Smoczce jest bomba. Jak widać, policjanci skrupulatnie i konsekwentnie poszukują tych, którzy napędzają strachu mielczanom i narażają na koszty podatników. Oprócz kosztów, jakie ponoszą sprawcy fałszywych alarmów, można też zarobić niezły wyrok. Za groźby karalne grozi do 2 lat więzienia. r