Powodzianie z willowego osiedla Jana Pawła II w Tarnobrzegu, których domy stały pod wodą półtora miesiąca wracają na swoje posesje i liczą szkody. Co do tego, że są ogromne nie ma wątpliwości. Budynki nie miały więcej niż 5 lat, a całe ich wyposażenie jeszcze pachniało nowością. Po blisko 7 tygodniach od powodzi, mieszkańcy papieskiego osiedla w Tarnobrzegu mogą już suchą nogą wrócić na swoje posesje. To, co zastają przyprawia o rozpacz i rezygnację. Przed nowiutkimi willami leżą sterty kompletnie zniszczonych mebli, ubrań i książek. Przed furtkami oddzielającymi elegancko urządzone dotąd podwórka, zalegają tony gruzu, a wokół fruwają dziesiątki kawałków zdartego z elewacji styropianu. - Mieszkam tu od trzech lat - mówi pan Marek. - Nie umiem powiedzieć ile będzie mnie kosztowała odbudowa tego domu. Najchętniej nie remontowałbym go, tylko się stąd wyniósł. Na pewno trzeba zedrzeć całą elewację i tynki wewnątrz. Potem umyć to pod ciśnieniem i suszyć. Z wyposażenia domu nie ocalało zupełnie nic, a wszystko mieliśmy nowe. Jeśli otrzymam tę pomoc do 100 tysięcy to liczę, że wystarczy na odbudowę murów. Nie odkupię za to mebli, ani innych niezbędnych w każdym domu przedmiotów. Mieszkańcy tej części Tarnobrzega założyli Stowarzyszenie na rzecz pomocy poszkodowanym przez powódź mieszkańcom osiedla Lądowiska Jana Pawła II. Wystąpili do władz miasta o przydział innych działek. Na razie żądanie pozostaje bez odpowiedzi. Na Lądowisku znajduje się kilkadziesiąt domów. Parterowe w całości znalazły się pod wodą i stały w niej 6 tygodni. Jeden z domów, które najbardziej ucierpiały należy do Andrzeja. - Właśnie usuwam meble. Nie ma tu nawet co oglądać, bo wszystko zostało zniszczone. Sufit jest oberwany. Nie wiem, czy będziemy to remontować. Nie było u nas jeszcze żadnej komisji. Wszyscy powodzianie, z którymi dziennikarze spotkali się na papieskim osiedlu nie mają wątpliwości, że nawet jeśli otrzymają maksymalną pomoc od rządu, nie odbudują tego, co zabrał im żywioł. Koszt samego osuszacza to ponad 1000 zł. A najlepiej byłoby mieć takich kilka - mówi pan Marek. - Do tego trzeba doliczyć materiały budowlane, robociznę. Najgorsze jest to, że zanim zaczniemy budować, musimy burzyć to co zniszczyła woda. A to też są przecież koszty i czas. Jeśli w domach na Lądowisku nie będzie się dało mieszkać, to straty mieszkańców mogą wynieść średnio 500 tysięcy złotych. Jeśli okaże się, że konstrukcja budynków nie ucierpiała, pozostanie odbudowa zniszczonych budynków, a tę powodzianie szacują na minimum 150 tysięcy złotych. Małgorzata Rokoszewska