To już przechodzi ludzkie pojęcie! Marcin Trzebińczyk z okolic Nowego Żmigrodu od miesiąca nie może korzystać ze swojego telefonu komórkowego w sieci Era. Operator przyznaje, że był błąd systemu i że wszystko powinno już być w porządku. Telefon jednak nie działa i pan Marcin chce rozwiązać umowę z Erą. - To zapłaci pan karę - straszy operator telefonów. Problemy Marcina Trzebińczyka trwają już od dłuższego czasu. Jego telefon przestał działać 29 grudnia. Nie dało się z niego nigdzie zadzwonić, ani wysłać SMS-a. Pan Marcin kilkakrotnie jeździł do sklepu Ery w Jaśle, wysłano go też do salonu firmowego w Rzeszowie. Wymieniono mu kartę SIM i nic. Otrzymał tylko SMS-a, że dział techniczny pracuje nad usunięciem błędu w systemie. Pan Marcin wysłał w końcu pismo reklamacyjne do Ery. Poprosił w nim o rozwiązanie umowy z winy operatora. Dwa dni temu otrzymał odpowiedź. - Pragnę Pana przeprosić za zaistniałe nieprawidłowości oraz za długi czas oczekiwania na ich wyeliminowanie - pisze Katarzyna Jarota, konsultant ds. reklamacji. - Problemy były spowodowane błędem systemowym, który mogli zdiagnozować jedynie pracownicy działu technicznego. 16 stycznia otrzymałam informację, że błąd został usunięty. By zrekompensować Panu zaistniałe utrudnienia doładowałam konto kwotą 50 zł i przedłużyłam jego ważność o 3 miesiące. Zaistniałe okoliczności nie stanowią podstawy do rozwiązania umowy. Spowodowałoby to naliczenia kary umownej wynikającej z warunków naszej oferty. Telefon wciąż nie działa Wbrew zapewnieniom Katarzyny Jaroty, telefon jednak nadal nie działa. - Straciłem już kilka dni na załatwianie tej reklamacji - złości się pan Marcin. - Jeździłem do Jasła i do Rzeszowa. Kilka godzin przegadałem w tej sprawie przez telefon z konsultantami i pracownikami działu technicznego. Poniosłem koszty wielokrotnie wyższe niż te dopisane 50 zł, z których i tak nie mogę korzystać. To są kpiny. Sprawą Marcina Trzebińczyka zainteresowaliśmy rzeszowską Delegaturę Urzędu Komunikacji Elektronicznej. - Po zapoznaniu się z całą dokumentacją wystąpimy do operatora telekomunikacyjnego z propozycją mediacji - mówi Marcin Krawczyk, dyrektor Delegatury UKE w Rzeszowie. - Często w podobnych sprawach nasze mediacje kończą się rozstrzygnięciem satysfakcjonującym konsumenta. Gdyby operator nie przystąpił do mediacji, to pozostaje postępowanie przed sądem polubownym działającym przy Prezesie UKE. Konsumenci jednak bardzo rzadko wstępują na tę drogę rozwiązywania sporu. Będziemy uważnie przyglądać się przebiegowi mediacji. Czytelników, planujących kupno telefonu komórkowego i zastanawiających się nad wyborem sieci, ostrzegamy przed ofertą Ery i praktykami tego operatora. Krzysztof Rokosz