Damian należy do Elitarnego Klubu Sobowtórów. Pamiątkowe zdjęcia z Marilyn Monroe, Elizabeth Taylor, Chuckiem Norrisem... Nie jest jednak jednym z dziesiątek impersonatorów znanych postaci. To muzyk i kompozytor, niezwykły pasjonat postaci i twórczości Elvisa, który doskonale zdaje sobie sprawę, że stanął przed niewykonalnym zadaniem. - Tak do końca nie da się doścignąć mistrza - tłumaczy. Swymi występami chce chociaż tylko na moment przypomnieć czasy, gdy królował rock'n'roll, a tym co robi pragnie oddać hołd Elvisowi. - Elvis bowiem, niby nieżyjący, a w niezwykły sposób wciąż obecny jest w moim życiu - o swej pasji mówi Damian Grzegorczyk. Wizerunek wbrew modzie Garderobę niczym z szafy Króla, między innymi koszule ze sztywnymi kołnierzami i bufiastymi rękawami, sprowadza ze Stanów. Charakterystyczny biały kostium szył we Polsce na zamówienie. - Nie jest najlepszej jakości, więc chociaż to olbrzymi wydatek, muszę chyba pomyśleć nad kupnem wiernej kopii kostiumu Elvisa w Stanach, lub uszyciem, ale już takiej z prawdziwego zdarzenia - wyznaje. - Materiał już nawet w Stanach kupiłem i ozdoby do złudzenia przypominające te oryginalne też znalazłem. Kostiumy to jednak tylko cześć scenicznego wizerunku. Ten dopełnia fryzura. Kruczoczarne zaczesane do góry włosy z pokaźnymi bakami. Można sprawdzić osobiście, to nie peruka. -Po co uciekać się do peruki, skoro mam własne włosy. Chyba od zawsze lubiłem czesać się tak do góry, na długo nim jeszcze o Elvisie usłyszałem - podkreśla. - A baki? Trzeba było tylko trochę cierpliwości, by je zapuścić. Damian taką fryzurę nosi na co dzień. Łatwiej pewnie byłoby, gdyby po koncercie zrzucił perukę i mógł niezauważony przejść przez Tarnobrzeg. Jemu jednak nie sposób przemknąć ulicami nie rzucając się w oczy. Gdy przechodzimy przez miasto słychać głosy "O, Elvis". - Chociaż peszy, to jednak cieszy, gdy słyszę takie słowa - przyznaje, gdy pytamy, jak odbiera takie oznaki zainteresowania. - To znaczy, że to moje zamierzenie, by być podobnym do Presleya się udaje. Ale cieszy, gdy to miłe słowa, a różnie z tym bywa... Pasja ponad wszystko Damian dla swej muzycznej pasji znosi wiele. Wciąż jednak podkreśla, że nie jest fanatykiem Elvisa. - Na pewno w jakiś sposób utożsamiam się z tą postacią, jest mi ona bardzo bliska, nie jest to jednak fanatyzm - mówi. Jakkolwiek by jednak nie nazywać tego zafascynowania osobą i twórczością króla rock'n'rolla, Damian zapałał tym uczuciem wbrew wszystkiemu i wszystkim. Ta "przyjaźń" z Elvisem zaczęła się, gdy miał 12 lat. Starsza siostra przyniosła do domu kasetę z muzyką Presley'a. Usłyszał Elvisa i przepadł. Od początku przez swoje muzyczne zamiłowania czuł się odrzucony przez rówieśników. - Nie byłem w zgodzie z modą, zarówno muzycznie, ale też zupełnie inaczej się ubierałem, i ta fryzura. Często byłem obiektem drwin - sięga pamięcią do lat szkolnych. Teraz, już jako dorosły mężczyzna, bywa że wciąż doświadcza podobnych zachowań ze strony innych...