- Choć sam pomysł, by trasa tego rajdu wiodła przez Polskę wygląda na prowokację, ten zakaz wywoła więcej szkód, niż pożytku - powiedział Wołodymyr Pawliw, publicysta zajmujący się relacjami między Polską a Ukrainą. Jak podkreślił, polskie władze miały prawo nie wpuszczać na swe terytorium uczestników rajdu, jednak wydany w piątek zakaz z pewnością zostanie wykorzystany przez środowiska ukraińskich nacjonalistów. - Stanie się to bardzo ważnym argumentem w propagandzie antypolskiej, która będzie narastać na zachodniej Ukrainie w związku z (zaplanowanymi na styczeń 2010 roku) wyborami prezydenckimi i możliwymi wyborami parlamentarnymi - zaznaczył Pawliw. Publicysta nie wyklucza, że po piątkowych wydarzeniach na granicy z Polską nacjonaliści ukraińscy będą domagać się odwetu. - Mogą być pikiety pod polskimi konsulatami, mogą pojawić się żądania usunięcia polskich symboli militarnych z Cmentarza Orląt Lwowskich - przewiduje. Łewko Zacharczyszyn, szef wydziału współpracy międzynarodowej Lwowskiej Obwodowej Administracji Państwowej, również uważa decyzję polskich władz za zbyt ostrą. - Rozumiemy, że idea takiego rajdu wywołuje w Polsce sprzeciw, ale nie widzę podstaw, by traktować te dzieci w taki sposób. Tym bardziej że uczestnicy rajdu zapewniali, że przejadą przez Polskę bez żadnych symboli, które mogłyby kogokolwiek urazić - powiedział. Zacharczyszyn wyraził nadzieję, że wydarzenia wokół rajdu rowerowego im. Bandery nie wpłyną na relacje między Polską a Ukrainą na szczeblu międzypaństwowym. - Na poziomie lokalnym mogą być jednak kłopoty - podkreślił.