Jedno z dzieci było chore. Dziadkowie zostali zatrzymani przez policję. Za nieumyślne spowodowanie śmierci i zaniedbanie obowiązków podczas opiekowania się dzieckiem grozi im do 5 lat pozbawienia wolności. Do tragedii doszło we wtorek wieczorem ok. godz. 20.20 w jednym z bloków przy ul. Konarskiego w Dębicy. Z ustaleń policji wynika, że najpierw babcia 10-miesięcznego Norberta wezwała pogotowie. Na miejscu lekarz stwierdził zgon malucha. Wezwano policję. - Po przebadaniu alkomatem przebywających w mieszkaniu dziadków okazało się, że mają średnio po półtora promille alkoholu we krwi - mówi Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy. - Zostali zatrzymani do wytrzeźwienia i przesłuchania - dodaje. Poszukiwania matki Do tej pory nic nie wiadomo jednak o miejscu pobytu rodziców Norberta. - Ustalano jedynie, że jego matka kilka dni temu pozostawiła synka pod opieką swoich rodziców - mówi aspirant sztabowy Wenancjusz Matysek, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Dębicy. - Wiemy też, że wcześniej została pozbawiona praw rodzicielskich. I to dziadkowie tworzyli rodzinę zastępczą dla trojga rodzeństwa: 2-letniego Aleksa, 5-letniej Amandy i 7-letniej Oliwii. Z zebranych opinii wynika, że jest to spokojne, czynne zawodowo małżeństwo - dodaje. Tymczasem dzieci trafiły do szpitala, ponieważ jedno z nich było chore. - W ocenie lekarza specjalisty nie stwierdzono jakichkolwiek zaniedbań co do pozostałych dzieci - zaznacza prokurator Żak. - Jedynie jedno dziecko było odwodnione w wyniku jakiejś infekcji. Na razie wszystkie pozostaną w szpitalu. Usłyszą zarzuty Przeprowadzona wczoraj sekcja zwłok Norberta potwierdziła - dziecko zmarło w wyniku zadławienia się posiłkiem. - Poza tym nie miało żadnych śladów przemocy czy zaniedbania. W tej sytuacji babci Norberta - 61-letniej Halinie K. oraz 65-letniemu dziadkowi Stanisławowi K. zostaną przedstawione zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci oraz nienależytej opieki nad małoletnim dzieckiem, za co grozi im do 5 lat pozbawienia wolności - dodaje. Wczoraj po południu przesłuchano dziadków. Nie wykluczono, że jeszcze dziś usłyszą zarzuty. ANDRZEJ ŁAPKOWSKI