A obok niszczeje nowy dom, który wystawili własnymi rękami - irytuje się pani Izabela Juroszek z Rzeszowa. Kobieta zadzwoniła do Super Nowości z prośbą o pomoc dla rodziny Jakubowiczów z Domatkowej. Ich historię poznała przypadkiem. - Przyszła do mnie do apteki zgarbiona starowinka. Poprosiła o witaminy dla dzieci. Ujęła mnie, bo nie chciała pieniędzy. Pomyślałam, że naprawdę musi być w potrzebie. Powiedziała gdzie mieszka. Pojechałam do Domatowej i aż się przeraziłam, jak zobaczyłam warunki, w jakich żyją. Od razu pomyślałam o Super Nowościach. Tylu ludziom już pomogliście - opowiada przez telefon pani Izabela. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do państwa Jakubowiczów. To co zobaczyliśmy chwytało za serce. Pięcioro dzieci, ich rodzice i dziadkowie gnieżdżą się w starym drewnianym domu z 23 roku a kilka metrów obok stoi pusty, nowy dom z cegły w stanie surowym. - Tak się gnieździmy razem. Babcia z dziadkiem śpią na jednym łóżku w kuchni, na drugim Anetka. A my z mężem i czwórką dzieci w tym małym pokoiku obok - Janina Jakubowicz pokazuje maleńką izdebkę, w której stoi piętrowe łóżko, tapczan i łóżeczko dla rocznej Faustynki. Dzieci chorują z wilgoci - Jak ta stara buda wytrzyma to ja nie wiem? Ściany grzyb zżarł, dach przecieko, jak deszcze są to ino siura. Dzieciaki chorują, bo wilgoć. Najmłodsza dwa razy w szpitalu była na zapalenie płuc, a jeszcze roku nie miała. W maju minęło 10 lat, jak my nowy dom zaczęli stawiać, jak jeszcze syn był zdrowy. Ja cegły nosiłam. Chodziłam po prośbie, żeby co do garnka włożyć, a oni z renty budowali pomału. I co z tego? Słup na łące, a nie ma jak prądu podłączyć, bo skąd wziąć dwa tysiące? - szlocha Maria Jałówka, teściowa Janiny Jakubowicz. Brakuje na wszystko Jakubowiczowie nie pracują. Pani Janina opiekuje się dziećmi, a mąż Tadeusz jest na rencie chorobowej, z powodu schizofrenii, na którą cierpi od kilku lat. Utrzymują się z pieniędzy z pomocy społecznej, renty dziadków i Jakubowicza. Razem mają niewiele ponad 2100 zł miesięcznie na dziewięć osób. Z tego muszą zapłacić jeszcze za leki dla schorowanych dziadków. Pani Maria co tydzień jeździ do Rzeszowa po prośbie. Nie ma mowy o wykończeniu domu, który stoi bezużytecznie i tylko kłuje ich w oczy. Przyda się każda pomoc - Napiszcie, może co pomogą ludzie dobrego serca? Żeby ten prąd zrobić, to ja betoniarkę mam. Może kto dałby cement, to wylewki bym zrobił sam. Potem by się odmalowało i jakoś by szło do przodu. Żeby tylko dzieci nie zabrali, jak się dowiedzą jak my tu żyjemy - wzdycha Tadeusz Jakubowicz. Więcej o dramacie Jakubowiczów w weekendowym wydaniu Super Nowości. URSZULA PASIECZNA