Scena, którą opisał świadek przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie, rozegrała się 14 kwietnia br. Wcześniej 54-letni Ryszard O. słyszał z mieszkania K. w bloku przy ul. Łysogórskiej w Dębicy odgłosy awantury. Zapamiętał, że stroną bardziej hałaśliwą była Sylwia K., która - co sam widział - wychodziła z dzieckiem do parku i raczyła się tam piwem. Ryszard O. wszedł do kuchni mieszkania K. i ujrzał 27-letniego Rafała K. leżącego na boku, ale na jego głowie nie widział rany. Krew rozlała się z jego brzucha, a obok leżał długi nóż. Wkrótce pogotowie zabrało go do szpitala, ale zmarł podczas operacji z wykrwawienia, bo cios nożem zadany przez żonę (kanał rany miał 12 - 13 cm) przebił płat wątroby dwie żyły, spowodował masywny krwotok. - To był wypadek? Zasłaniająca się wcześniej niepamięcią (stwierdzono u niej prawie 3 promile alkoholu) Sylwia K., której prokuratura zarzuciła tylko umyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, skutkującego nieumyślną śmiercią, w wyjaśnieniach przed sądem odwołała wcześniejsze przyznanie się do winy. - To był nieszczęśliwy wypadek, w którym ja nie zawiniłam - wyznała Sylwia K. Wiemy jednak, że do ''wypadku'' doszło na tle konfliktów małżeństwa K., które nawzajem pomawiało się o alkoholowe ekscesy. Tego wieczoru byli u nich goście z bloku, był znów alkohol i awantury o to, że dwaj mężczyźni po wypiciu 1 litra wódki chcieli pojechać po więcej. Na tle sprzeciwu Sylwii K. doszło między nią a mężem do awantury, w trakcie której kobieta została przez męża pobita i wleczona za włosy po domu. Po groźbie trwałego oszpecenia, sięgnęła po nóż, którym dźgnęła raz, ale z tragiczną skutecznością. Jej proces, który pod przewodnictwem sędziego Mariusza Sztorca został przed świętami przerwany, będzie kontynuowany 10 stycznia 2008 r. jklich