Jak poinformowała szefowa Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie Renata Krut-Wojnarowska, oskarżeni to 29-letni Łukasz P. i 27-letni Łukasz T. Obu postawiono zarzut zabójstwa. W ukryciu zwłok miał im pomagać 35-letni Jacek K., którego prokuratura oskarżyła o poplecznictwo, za co grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Oskarżeni o zabójstwo przebywają w areszcie. Natomiast Jacek K. ma przerwę w odbywaniu kary m.in. za włamania i oszustwo. Ciało kobiety zostało znalezione 1 czerwca ubiegłego roku w zaroślach na brzegiem Wisłoka. Zauważyli je spacerowicze. Zwłoki były w stanie znacznego rozkładu, a twarz kobiety miała liczne obrażenia. Śledztwo wykazało, że znaleziona kobieta to 47-letnia Teresa K. Została zamordowana między 21 a 24 maja 2012 roku w miejscowości Lipie, a zwłoki zostały przewiezione do Rzeszowa nad Wisłok. Identyfikacji zwłok udało się dokonać dzięki znajomemu kobiety, który zgłosił się na policję po prasowych publikacjach. Ustalono, że zmarła to mieszkanka powiatu strzyżowskiego. Kobieta od kilku lat nie mieszkała w miejscu zameldowania - pomieszkiwała u znajomych, często przypadkowych. W myśl aktu oskarżenia podejrzani spotkali kobietę w okolicy rzeszowskiego dworca kolejowego, samochodem jednego z nich pojechali do Lipia koło Głogowa Małopolskiego. Podczas imprezy alkoholowej doszło między nimi do nieporozumień, a następnie rękoczynów. Mężczyźni brutalnie pobili i skopali ofiarę po twarzy i szyi, a później zabili. Spalili jej odzież. Chcąc ukryć jej ciało, wrócili samochodem do Rzeszowa i poprosili o pomoc swojego znajomego. W trójkę ukryli zwłoki nad Wisłokiem. Aby zatrzeć ślady, oddali auto do punktu skupu złomu. Samochód, po demontażu silnika i elementów napędu został sprasowany. W trakcie śledztwa zabezpieczono jednak złom samochodowy, który poddano ekspertyzom. Krut-Wojnarowska dodała, że ekspertyzy wykazały obecność w samochodzie śladów biologicznych kobiety. Oskarżeni o zabójstwo nie przyznają się do zarzucanego im czynu, za który grozi im kara nie mniej niż 12 lat pozbawienia wolności lub 25 lat więzienia albo dożywocie. Jedynie Jacek K. przyznał się do pomocy w ukryciu zwłok.