Od ponad czterech miesięcy stoją tam w korkach spowodowanych przebudową ulicy. Jednak po zakończeniu prac korki nie znikną. Ulica Bieszczadzka w Jaśle od dawna nazywana jest drogą śmierci. W wypadkach co roku giną na niej ludzie. Ta trasa wymagała więc remontu i przebudowy. Prace rozpoczęto pod koniec maja. Będą kosztowały 6 mln 627 tys. 662,43 zł. Mają się zakończyć za dwa miesiące. Będzie bezpieczniej? Na pewno bezpieczniej będzie dla pieszych. Wzdłuż całej ul. Bieszczadzkiej wybudowano chodnik, więc piesi nie będą musieli już narażać życia chodząc po jezdni. Powstaną też trzy przejścia z azylami pośrodku jezdni, dobrym oznakowaniem i oświetleniem. Dla kierowców bezpieczeństwo się jednak nie zwiększy. W okolicy stacji paliw zbudowano skrzyżowanie, na którym nie ma dodatkowego pasa dla samochodów jadących w kierunku Jasła i zamierzających zawrócić. Kierowcy będą więc hamowali na lewym, szybkim pasie ruchu, a jadący za nimi będą najeżdżali na tyły poprzedników. To będzie bardzo niebezpieczne miejsce. Będzie trudniej dojechać Zlikwidowano możliwość zjazdu do stacji paliw dla tych, którzy jadą od strony Jasła. Muszą oni minąć stację i zawrócić na najbliższym skrzyżowaniu. Dla tirów ten manewr będzie niewykonalny, bo skrzyżowanie jest za ciasne. Po zatankowaniu nie da się wyjechać i skręcić w stronę Krosna. Trzeba wrócić do centrum Jasła. Problem z dojazdem będą też mieli mieszkańcy domów położonych po południowej stronie ul Bieszczadzkiej. - Organizacja ruchu umożliwia bezpieczne włączanie się do ruchu w kierunku Krosna, jak również pośrednie w kierunku Jasła, przez zawrócenie na najbliższym skrzyżowaniu - uważa Tadeusz Kempiński, zastępca dyrektora rzeszowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - W zależności od położenia budynku będzie trzeba przejechać od stu do pięciuset metrów. Korki są i będą Nie znikną korki po zakończeniu prac. Na obu kierunkach wymyślono bowiem wąskie gardła, które skutecznie będą blokowały ruch. Przy wjeździe do Jasła, bezpośrednio przed skrzyżowaniem z ulicą Lwowską, wybudowano wyspę i zaprojektowano zamalowanie części jezdni tak, że z dwóch pasów robi się jeden, by potem znów powstały dwa. Po co? - Wyspy spowolnią i skanalizują ruch - tłumaczy Tadeusz Kempiński. - Jest to zgodne z obowiązującymi przepisami. Korki będą się też tworzyły na drugim końcu ul. Bieszczadzkiej. Wielka wysepka likwiduje tam jeden pas ruchu i samochody skręcające w lewo do centrum Warzyc skutecznie zablokują jadących w stronę Krosna. Dlaczego nie rozbudowano tego skrzyżowania tak, by utworzyć pas do lewoskrętu? - Przebudowę drogi prowadzono tylko w granicach istniejącego pasa drogowego - odpowiada dyrektor Kempiński. - Inwestycja nie jest budową nowej drogi. Niewielka rozbudowa drogi tak, by można jeździć normalnie, przekracza widać możliwości i wyobraźnię podkarpackich inżynierów drogownictwa. Dzięki przyjętym rozwiązaniom ul. Bieszczadzka rzeczywiście stanie się bezpieczniejsza. Wszak samochody stojące w korkach nie zderzają się. Czy o to jednak chodzi w ruchu drogowym XXI wieku? AGNIESZKA FRĄCZEK afraczek@pressmedia.com.pl