"Czyżby się im paliwo skończyło, że muszą na piechotę chodzić? A może im ktoś radiowóz ukradł?" - zastanawiają się mieszkańcy Tarnobrzega. Tymczasem mundurowi anonimowo twierdzą, że dostali od zwierzchnika wytyczne, aby ograniczyć koszty - informuje "Echo Dnia". "Miesięcznie samochód może średnio wyjeździć około 1200-1500 kilometrów. Ostatnio 'konwojówka' zużyła więcej paliwa niż zwykle, dlatego koledzy z 'drogówki' muszą chodzić na piechotę. Ogólny bilans kosztów paliwa wyjdzie na zero" - wyjaśnia jeden z policjantów. Inny funkcjonariusz wylicza, że na ośmiogodzinnej służbie może przejechać tylko około 35 kilometrów, tyle samo zmiennik na drugiej zmianie. W ten sposób przez dwadzieścia dni roboczych radiowóz przejedzie 1500 kilometrów. "Nie mogę na przykład pojechać do Nowej Dęby i tam kontrolować kierowców, a potem jeszcze w Gorzycach, bo przekroczę limit" - skarży się mundurowy. "Dostaliśmy wytyczne, żeby ograniczyć jazdę. Właściwie wyjeżdżać poza miasto można tylko w nagłych przypadkach" - dodaje. Pełniący obowiązki komendanta tarnobrzeskiej policji komisarz Grzegorz Śmiech zapewnia, że nie jest tak źle, jak to przedstawiają niektórzy jego podwładni. A piesze patrole "drogówki" nie są próbą łatania dziury w budżecie. "Istotnie, w styczniu i lutym sekcja konwojowa wykonała więcej konwojów niż zwykle, a co za tym idzie zużyła więcej paliwa. Nie ma to jednak żadnego związku z pieszymi patrolami 'drogówki' - mówi komisarz Grzegorz Śmiech. "Z naszych analiz wynika, że istnieje potrzeba zdyscyplinowania pieszych uczestników ruchu drogowego. Te zadania także należą do policjantów 'drogówki'. Stąd pomysł, nienowy zresztą, żeby co jakiś czas w mieście pojawiły się piesze patrole policjantów tej sekcji" - tłumaczy Śmiech.