To kolejne dramatyczne próby ratowania zakładu, który zwolnił już ponad 1200 osób. W hucie od ponad pół roku nikt nie używa słowa pensja. To co pracownicy dostają to zaliczki w wysokości 250 złotych miesięcznie. Te pieniądze nie wystarczają już nawet na dojazd do pracy. Większość hutników rezygnuje nawet z jazdy autobusem. - Przestali wozić na krechę. Tak samo jak w sklepie pytają, czy masz kasę, bo inaczej nie sponsorują. To jest jak zły, koszmarny sen. Nie można nawet mówić, że to jest na przeżycie - mówią hutnicy. Dlatego większość z nich zastanawia się nad dobrowolnym odejściem z huty. Kalkulacja jest prosta - więcej pieniędzy można dostać przechodząc na bezrobocie, niż pracując w zadłużonym zakładzie.