Justyna L. jechała fiatem cinquecento al. Cieplińskiego, następnie skręciła w prawo, w ul. ks. Jałowego. Nagle zobaczyła dziewczynę idącą przez przejście. Zanim nacisnęła hamulec, auto potrąciło pieszą. 18-letnia Monika upadła na jezdnię. - Do potracenia doszło we wtorek około godziny 11 - mówi podinsp. Zbigniew Kcój, oficer prasowy rzeszowskiej policji. - Poszkodowana z ogólnymi obrażeniami została przewieziona do ambulatorium chirurgicznego przy ulicy Poniatowskiego. Jak się okazało, kierująca fiatem 25-latka miała 1,76 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Lekarz, który badał potrąconą 18-latkę stwierdził stłuczenie biodra i zwolnił ją do domu. Wieczorem Monika poczuła bóle brzucha. Pojechała do szpitala. - Pacjentka była w dwunastym tygodniu ciąży - mówi Małgorzata Przysada, zastępca dyrektora do spraw medycznych, Wojewódzkiego Szpitala nr 2 w Rzeszowie. - Stwierdzono, że płód jest martwy. W chwili obecnej nie można wykluczyć, że śmierć płodu miała związek z wypadkiem, któremu uległa ta kobieta kilka godzin wcześniej. Nie można też wykluczyć, że ciąża była już martwa przed wypadkiem - uważa Zbigniew Kocój. - Określi to dopiero biegły patolog po zbadaniu płodu. - Córka była u ginekologa tydzień temu - wyjaśnia mama Moniki. - Wtedy wszystko było w porządku. Ciąża rozwijała się prawidłowo. Justyna L. została zatrzymana po wypadku w policyjnym areszcie. Wczoraj, po wytrzeźwieniu, została przesłuchana. Twierdzi, że dzień wcześniej piła piwo, a we wtorkowe przedpołudnie czuła się dobrze i spokojnie usiadła za kierownicą. Jeżeli okażę się, że nienarodzone dziecko Moniki zginęło wskutek wypadku, Justynie grozi do 12 lat więzienia. Krzysztof Rokosz