Rzeszowski sąd apelacyjny rozpatrywał w środę odwołanie obrony oskarżonego od wyroku sądu I instancji. Na mocy wyroku dwoje oskarżycieli posiłkowych: wdowa po zabitym pracowniku stacji w Jasienicy Rosielnej oraz poszkodowany pracownik stacji w Jedliczu, Wiesław C., który przeżył napad, mają otrzymać po 50 tys. zł częściowego zadośćuczynienia i naprawienia szkody. W sądzie I instancji wnosili oni odpowiednio o 95 tys. zł i 100 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania. Sąd przyznał im jednak mniej i zaznaczył, że reszty mogą się domagać w procesie cywilnym. Krośnieński sąd zezwolił na publikację nazwiska oskarżonego i pokazanie jego wizerunku. Sąd apelacyjny uzasadniając wyrok podkreślił, że okoliczności zdarzeń wskazują, iż oskarżony działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia, a jego motywy - kradzież pieniędzy - są bardzo niskie. Sąd zaznaczył też, że oskarżony po kilkunastu dniach od pierwszego pobicia pracownika stacji, powtórzył swój czyn, ale tym razem wykorzystał do tego znacznie większy młotek i uderzenia doprowadziły do śmierci. Sąd nie podzielił zatem argumentacji obrony, która dowodziła, że Filar nie działał z zamiarem pozbawienia życia. Adwokat w mowie końcowej wnioskował o zmianę kwalifikacji czynu na pobicie ze skutkiem śmiertelnym, połączone z rozbojem z użyciem niebezpiecznego narzędzia, oraz pobicie wraz z rozbojem z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Wnosił też o kolejną opinię biegłych psychiatrów i psychologów, ale sąd nie uwzględnił tego wniosku. Prokurator oraz pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych i oni sami wnosili o podtrzymanie wyroku sądu I instancji. Oskarżony w ostatnim słowie wyraził żal i skruchę. Powiedział też, że nie działał z zamiarem pozbawienia życia i prosi o szansę, by mógł wrócić do społeczeństwa i odpokutować swoje złe czyny. Zaznaczył, odnosząc się do słów prokuratora, że "nie jest bestią". Kara dożywotniego więzienia, którą wymierzył krośnieński sąd, a rzeszowski utrzymał w mocy, to kara jakiej domagał się w I procesie prokurator i oskarżyciele posiłkowi. Obrońca wnosił - tak jak w apelacji - o zmianę kwalifikacji czynów, a w przypadku, gdyby sąd nie przychylił się do tego wniosku - o nie wymierzanie najwyższej kary. W czasie procesu oskarżony przyznał się do zarzucanych mu czynów. Odmówił jednak składania wyjaśnień, odpowiadał tylko na pytania sądu i stron w procesie. W śledztwie, a także odpowiadając na pytania sądu, Filar mówił, że nie chciał nikogo zabić, a jedynie ogłuszyć pracowników i zabrać pieniądze. Zaznaczył, że podczas napadu zamykał oczy, bo nie chciał widzieć uderzenia młotka w głowę, natomiast po napadach wyrzucał młotki do rzek, aby mu nie przypominały tych zdarzeń. Tłumaczył też, że pieniądze były mu potrzebne na hazard i spłatę zaciągniętych długów. Do napadu w Jedliczu doszło 29 sierpnia 2005 roku, a w Jasienicy Rosielnej - 9 września. Filar do napadów wybierał małe stacje benzynowe. Wchodził do pomieszczenia handlowego i prosił o papierosy lub świece samochodowe i olej. Gdy pracownik stacji sięgał po towar, Filar uderzał go młotkiem w głowę. Jednemu z poszkodowanych zabrał saszetkę z blisko 1,4 tys. zł, a z szuflady drugiej stacji zabrał ponad 8 tys. zł, z których część zgubił biegnąc do auta. Młotki po napadach wrzucił do rzek. W wyniku doznanych obrażeń głowy pracownik stacji z Jasienicy Rosielnej zmarł kilka dni po napadzie w szpitalu w Brzozowie. Rannemu po napadzie w Jedliczu udało się uratować życie. Filar został zatrzymany przez policję 13 września ub. roku rano w motelu w Jaśle. Znaleziono przy nim kolejny młotek. Według biegłych w chwili popełniania zarzucanych czynów Filar miał zachowaną zdolność rozpoznawania znaczenia czynów i pokierowania swoim postępowaniem. Biegli orzekli także, że ma on ponadprzeciętną inteligencję.