Wkrótce dołączą też kolejne kursy do Europy. I rozpocznie się budowa nowoczesnego terminalu. Bo na razie zastępują go kontenery, a rodziny podróżnych zamiast poczekalni, mają do dyspozycji coś na kształt ogródka piwnego. Tyle że bez baru. Pierwszy samolot zza oceanu wylądował w Jasionce 3 czerwca. Na Podkarpaciu uznano to za jedno z najważniejszych wydarzeń tego roku i okrzyknięto od razu wielkim sukcesem regionu. Na razie samoloty do USA lądują tu i odlatują z powrotem dwa razy w tygodniu: w niedziele (z i do Nowego Jorku) oraz w czwartki (z i do Newark). Tak będzie do 13 września. - Przewoźnikiem na tej linii jest LOT. Jego dyrekcja prowadzi na razie analizy i za jakiś czas podejmie decyzję, czy te rejsy będą kontynuowane zimą - mówi Wiesław Mardosz, dyrektor Portu Lotniczego w Jasionce. Wiele wskazuje na to, że połączenie zostanie utrzymane. Jak do tej pory zainteresowanie nim jest olbrzymie - monstrualnymi boeingami przylatuje tu każdorazowo ponad 200 pasażerów. Odlatujących za ocean też nie brakuje, przecież na Podkarpaciu nie ma chyba rodziny, która nie miałaby jakiegoś krewnego w Stanach Zjednoczonych. - To właśnie dlatego LOT uruchomił to połączenie. Wcześniej z Polski do USA samoloty odlatywały jedynie z Warszawy oraz z Krakowa - tłumaczy dyrektor Mardosz. Dla mieszkańców Podkarpacia podróżujących z lub do Ameryki, a także dla ich rodzin, uruchomienie tego połączenia to olbrzymia wygoda. Dużo łatwiej i szybciej jest dojechać np. z Mielca, z Krosna czy z Przemyśla do podrzeszowskiej Jasionki, niż do odległej Warszawy. To samo dotyczy Stalowej Woli, z której do stolicy jest 250 kilometrów, a do Jasionki zaledwie 60. To duża oszczędność paliwa i czasu. Ale na tym niestety ta wygoda się kończy. Pierwszy minus dotyczy dojazdu - dla osób nieznających okolic Rzeszowa, położone wśród łąk i pól lotnisko trudno znaleźć, bo przy drogach brakuje znaków i tablic informacyjnych. Chociaż dyrekcja portu zapewnia, iż pracuje nad tym oraz że drogowcy otrzymali już wnioski w tej sprawie. A jak już uda nam się dotrzeć na lotnisko, to tu przeżyjemy kolejne rozczarowanie - zamiast normalnej poczekalni, na przylatujących będziemy musieli czekać w czymś, co przypomina ogródek piwny, otoczony metalowym ogrodzeniem.