26-latek wywiózł dziewczynę w odległe miejsce, zgwałcił i zamordował. By zatrzeć ślady, próbował spalić ciało ofiary na dzikim wysypisku śmieci. - Takiej zbrodni u nas nie było, mówią wstrząśnięci mieszkańcy Kidałowic, którzy kilka dni po tej strasznej zbrodni zmierzają na cmentarz, by zapalić znicze na grobie tragicznie zmarłej Magdy. - A ten szatan, co to zrobił, niech się w piekle smaży, tego mu życzymy - mówią na pożegnanie. - Dlaczego on zabił naszą córeczkę? - pyta przez łzy Zbigniew Moszkowicz (47l.) - Miała tyle planów, studiowała zarządzanie na uczelni w Lublinie, chciała mieć prawo jazdy, niedawno zapisała się na kurs. Była pogodna i zawsze uśmiechnięta, potrafiła nam dodawać otuchy w trudnych chwilach. Za półtora miesiąca miałaby urodziny. Teraz została po niej tylko pustka... - dodaje zrozpaczony ojciec. Wieść o tragedii szybko rozeszła się po okolicy. Ludzie nie mogli uwierzyć w to, że zginęła Magda, którą znali od zawsze jako uśmiechniętą, dobrą i spokojną osobę. Ze śmiercią dziewczyny nie może pogodzić się też jej siostra. - Tomasz G., morderca Magdy, kłamał i oszukiwał swoją narzeczoną. Magda była jej przyjaciółką, znały się od dziecka, a on nieraz próbował ją podrywać. To ohydne, Magda nieraz mówiła, że to cwaniak. A on ją zamordował. Dlaczego...? - pyta zrozpaczona Agnieszka. Policja szybko ustaliła sprawcę bestialskiego morderstwa. Tomasz B. w środę przyznał się do zabójstwa Magdy i ze szczegółami opowiadał śledczym o tym, co wydarzyło się w sobotni wieczór. Od dawna przyglądał się Magdzie. Była dobrą koleżanką jego dziewczyny, jednak coś go do niej ciągnęło. W sobotę, późnym wieczorem postanowił zadziałać. Podjechał swoim volkswagenem golfem pod dom Magdy i zadzwonił do niej. Udawał zakłopotanie, przepraszał, że dzwoni o tak późnej porze, powiedział że ma poważny problem. Że bardzo kocha swoja dziewczynę i chciałby zrobić jej niezwykły prezent. Zapytał Magdę, czy ona jako dobra przyjaciółka mogłaby mu pomóc w wyborze i zakupach. Niczego nie podejrzewająca dziewczyna wyszła przed dom na spotkanie. - Zaraz wracam - rzuciła stojąc w drzwiach. Zaniepokoiło nas, że córka długo nie wraca - mówi Zbigniew Moszkowicz. Kiedy jej nieobecność się przedłużała, postanowiliśmy zgłosić zaginięcie córki, ale dowiedzieliśmy się, że to za wcześnie, bo procedury poszukiwań są inne. Gdy później do drzwi zapukał prokurator i poprosił o identyfikację medalika, który na szyi miało nasze dziecko, wiedziałem, że stało się najgorsze - wspomina koszmar zrozpaczony ojciec. Anatomia zbrodni Tomasz B. przyznał się, że tamtego wieczora wywiózł dziewczynę w ciche miejsce. Najpierw brutalnie pobił Magdę, a później ją zgwałcił. Wiedziałem, że muszę ją zabić, bo o wszystkim opowie policji - ze spokojem wyjaśniał wszystkie szczegóły zbrodni. Opowiadał, jak zacisnął ręce na szyi dziewczyny i dusił tak długo aż ofiara przestała wykazywać choćby ślad życia. Wtedy wrzucił ciało do bagażnika swojego volkswagena i pojechał w miejsce, gdzie rosły krzaki. Tam wyciągnął łopatę i z zimną krwią kopał dół, w którym chciał ukryć zwłoki. Gdy złamał trzonek od łopaty, a grób był jeszcze za płytki wpadł na pomysł, że może spalić zwłoki. Podjechał na dzikie wysypisko śmieci, które znał, bo leżało blisko kurnika w którym pracował. Wyjął z bagażnika ciało Magdy. Rzucił na ziemię, przykrył gałęziami, śmieciami, oponami i podpalił. Na szczęście ogień na wysypisku dostrzegli mieszkańcy i zawiadomili straż pożarną. Gdy strażacy ugasili ogień, przeżyli szok. W tlących się resztkach ujrzeli częściowo zwęglone ciało człowieka. - Nie było wątpliwości, że doszło do zbrodni - mówi Mariusz Czternstek, rzecznik policji w Jarosławiu. Ślady prowadziły do Tomasza B. , którego zatrzymano we własnym domu. W środę sprawca przyznał się do winy, opisał przebieg zbrodni i został aresztowany - dodaje rzecznik. Dożywocie to jedyna kara jaka powinna go spotkać - mówią koledzy Magdy. Tylko, że jej to życia już nie wróci.... Nina Odulińska