Rolnicy znad morza, poruszeni tragedią, jaka dotknęła powiat, pomimo tego że sami są na przednówku, postanowili podzielić się tym, co mają. Zebrali ziarno, które do Zawady zostało przywieziony tirem. - Przyszło mi na stare lata się wzruszyć - komentuje całe zdarzenie wójt Stanisław Rokosz. Przekonuje, że gmina nie prosiła o pomoc, a on odebrał kiedyś telefon od wójta Dębnicy Kaszubskiej Eugeniusza Dańczaka i podczas rozmowy dowiedział się o prowadzonej zbiórce zboża. Tadeusz Bejnarowicz, wicewójt Dębnicy, mówi, że o tym, co zdarzyło się w Zawadzie, przeczytali w internecie. Podobieństwo nazwy obu gmin spowodowało, że to właśnie ona została wybrana do pomocy. Wójt Dańczak nie musiał przekonywać swoich mieszkańców. Sami wiedzieli, co oznacza pozostanie bez żadnych zapasów. - Choć żywioły nas nie dotykają, to mamy problemy z suszą - wyjaśnia wicewójt Bejnarowicz. Zauważa, że wielu rolników, którzy nie mieli już czym się podzielić, było zawiedzionych, że nie mogą pomóc. Dlatego niewykluczone jest, że akcja pomocy zostanie powtórzona po żniwach, żeby wszyscy chętni mogli się podzielić z potrzebującymi w Zawadzie. Dla poszkodowanych w powodzi to byłby kolejny dowód, że nie pozostają sami. Oprócz tego, że zostały podtopione lub całkowicie zalane ich domy, żywioł nie oszczędził także upraw. Część z nich jest kompletnie zniszczona, inne znajdują się na podmokłych terenach, co znacznie obniży plony. Spakowane w worki zboże zostanie podzielone między najbardziej dotkniętych skutkami kataklizmu. Otrzymają je więc także ci, którzy w tym roku nie będą mogli liczyć na zebranie żniwa. JAG