O koszmarze, który panuje w bloku socjalnym w centrum Tarnobrzega zaalarmowali dzienniakarzy mieszkańcy, którzy nie mogą już znieść burd i libacji swoich sąsiadów. Pijaństwo trwa tu całymi tygodniami, awantury słychać codziennie, a zarobić guza można o każdej porze dnia i nocy. - Przyjdźcie i zobaczcie w jakich warunkach mieszkamy. To horror. Ciemna strona życia naszego miasta - mówi mężczyzna, który zdecydował się przerwać milczenie lokatorów bloku przy ul. Moniuszki 5. Komfortu nikt się nie spodziewał - To jest koszmar. Pija i biją się. Awantury słychać niemal każdej nocy. Trzaskają drzwiami, obijają się o ściany. Korytarze umazane są krwią. W dzień można się tu tylko z kimś pokłócić, bo wszystko tu wszystkim przeszkadza. W nocy dostać po głowie, jeśli niepotrzebnie wychyli się głowę zza drzwi. Mężczyzna nie kryje, że decydując się na mieszkanie w bloku socjalnym liczył się z tym, że nie będzie tu komfortowo. W zwykłych blokach, nawet jeśli dojdzie do jakiegoś starcia między sąsiadowi, nikt nie rzuca się do bicia. Nie ma hierarchii ważności. Każdy ma swoje mieszkanie, zamyka za sobą drzwi i nikt mu się nie wtrąca w jego sprawy. - Tu jest zupełnie inaczej. Tu jedni drugich straszą znajomościami. Co dzień trwają przepychanki kto jest ważniejszy - mówi tarnobrzeżanin. - Są tu ludzie, którzy chcą tu spokojnie mieszkać. Żyć skromnie, ale normalnie. A nie mieć za ścianą niekończące się libacje. Tak nie da się żyć. Mieszkają, bo muszą - Ja też nie mieszkam tu dlatego, że chcę, tylko dlatego, że muszę. Warunki są jednak tragiczne. Mam czworo dzieci, w tym dwoje malutkich i muszę je myć we wspólnej, obskurnej łazience. W sumie sześć osób zajmujemy jeden pokój. Dzieci nie mają warunków do zabawy ani w nim, ani na korytarzu, gdzie mogą spaść ze schodów, albo ktoś może im zrobić krzywdę. W bloku przy ulicy Moniuszki ubodzy mieszkańcy miasta zajmują trzy piętra. Jak przyznają sami, na pierwszym, panują jeszcze najlepsze warunki. Jest najczyściej, chociaż wspólna łazienka jest w fatalnym stanie, a kuchnia pozostawia wiele do życzenia. Dwa lata temu w jednym z mieszkań w tym bloku zmarł 28-letni mężczyzna. Przegrał walkę z alkoholem. Większość obecnych mieszkańców to także uzależnieni. - Piją jagodową wodę, czyli denaturat. Biorą się za takie rzeczy, o których zdrowy człowiek w życiu nie wziąłby do ust. Nie chcą iść do żadnej pracy. To degeneraci, których nikt nie jest w stanie stąd usunąć. Małgorzata Rokoszewska