- To cud, że ten oddział tu powstał, że na miejscu ratują ludzkie serca, dzięki temu człowiek nie musi poniewierać się po Polsce z ledwie kołatającym sercem. Całemu zespołowi zawdzięczam to, że żyję i teraz z panią rozmawiam - mówi wzruszony Tadeusz Zapała z Rzeszowa. W końcu potrzebowałem wymiany aż czterech bypasów, a teraz od razu jadę na rehabilitacje do Rymanowa. I wszystko załatwione jest od ręki. Nawet nie wychodząc ze szpitala. Pan Tadeusz jest jednym z kilkunastu pacjentów leżących w tej chwili na oddziale kardiochirurgii, na którym pierwszą operację przeprowadzono 23 października 2006. Od tego czasu nowe życie otrzymało tam ponad 2000 osób w różnym wieku. Większość to pacjenci ostrzy Pacjenci na Podkarpaciu to najczęściej chorzy wysokiego ryzyka operacyjnego (oceniani wg skali euroscore). - W 2008 roku wszczepiliśmy 443 bypasy, reszta to były operacje zastawkowe i tętniaki aorty - dr n. med. Kazimierz Widenka, ordynator oddziału kardiochirurgii w Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie. - Duża większość pacjentów to pacjenci ostrzy, wymagający operacji natychmiast. Na 18 - 20 zabiegów tygodniowo wykonywanych 15 to pacjenci nieplanowi. Dlatego w kolejce na planowy zabieg trzeba czekać około pół roku. W rzeszowskim oddziale wykonywane są wszystkie zabiegi kardiochirurgiczne za wyjątkiem przeszczepów serca. - Coraz więcej robimy zabiegów mało inwazyjnych, w tym roku wszystkie zastawki mitralne operowaliśmy z minidostepu, w ten sposób chcemy również robić operacje aortalne mówi dr Widenka. - Dzięki temu, że nie tniemy klatki piersiowej pacjent szybko wraca do zdrowia i żyje dłużej w lepszym komforcie. W Rzeszowie robimy też implantacje stentgraftów i przygotowujemy się do chirurgicznego leczenia migotania przedsionków. Dobry, zgrany zespół - Kiedy dostałem zawału i wiedziałem, że czeka mnie poważna operacja rodzina zaczęła szukać dobrego ośrodka kardiochirurgicznego w Polsce - wspomina pan Tadeusza Zapała. - Wtedy na Śląsku usłyszeliśmy "co wy szukacie, macie w Rzeszowie wspaniały oddział, cudowne ręce, do których zjeżdżają pacjenci z innych regionów". Wszystko się potwierdziło, oprócz tego, że dali mi drugie życie, to na co dzień pokazują, że pacjent nie jest dla nich intruzem. Każdy może tu liczyć na zainteresowanie pomoc i ciepło. Rozumieją cierpienie człowieka i jego strach. Anna Moraniec