Mariusz B. z Hłudna, który wczoraj stanął przed sądem w Brzozowie za śmierć 16-letniej Ali Gładysz, twierdzi z uporem, że był to tylko jednorazowy wybryk i w dniu wypadku pierwszy raz w życiu prowadził auto. Rodzina zmarłej mówi, że to kłamstwo, że samochodem po wsi jeździł już od trzech lat. Dlatego nie wierzy w jego skruchę. - Chciałbym przeprosić rodzinę poszkodowanych. Bardzo żałuję tego, co się stało. Proszę ich o wybaczenie - mówi z płaczem zaraz po odczytaniu aktu oskarżenia Mariusz B. 17-latek jest oskarżony o spowodowanie wypadku, w którym śmierć poniosła Ala Gładysz, a jej przybrana siostra Aneta doznała ciężkich obrażeń. Za ten czyn grozi mu kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Słowo przeciwko słowu Zaraz potem oskarżony jeszcze raz złożył wyjaśnienia dotyczące okoliczności wypadku. - Spotkałem kuzyna w sklepie. Powiedziałem, że światła ma zaświecone w samochodzie i że pójdę wyłączyć. Nie wiem, dlaczego wsiadłem i pojechałem. Nigdy wcześniej nie jeździłem autem, próbowałem tylko wjeżdżać do garażu - zeznaje ledwo słyszalnym głosem Mariusz B. Jego zeznaniom zaprzeczyli rodzice Ali, którzy występują w charakterze oskarżycieli posiłkowych. - Mariusz od trzech lat non stop jeździł samochodami ojca i kolegów po wsi, woził pijanych znajomych i sam prowadził podpity. Mam na to świadków. 4 maja nasza córka zgłaszała 3 razy na policję, że jeździł jak szalony koło naszego domu - zeznaje Stanisław Gładysz. Jego wersję potwierdziła żona Małgorzata, która nie mogła powstrzymać łez, opowiadając o okolicznościach wypadku. Musi odpokutować Rodzice Ali domagają się 600 tys. zł odszkodowania od oskarżonego. - Nic nie zwróci nam córki, ani zdrowia Anety. Żadna kwota nie byłaby satysfakcjonująca. Oskarżony musi odpokutować za swój czyn i zrehabilitować się przez pracę na to zadośćuczynienie - tłumaczą Gładyszowie. Sędzia Sylwia Szajna przerwała proces, by na kolejnej rozprawie przesłuchać świadków, na których powołuje się Stanisław Gładysz. Mariusz B. pozostaje w areszcie. Do wypadku doszło 20 lipca. Mariusz B., który nie ma prawa jazdy, jechał samochodem ojca. Nagle stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w czwórkę dzieci, które szły poboczem. 16-letnia Ala zginęła, wgnieciona przez rozpędzone auto w metalowe ogrodzenie. Rok młodsza Aneta trafiła w ciężkim stanie do szpitala. 13-letni Marek miał poważne złamanie nogi. Jedynie starszy o rok Wacek zdołał uskoczyć przed samochodem do rowu. URSZULA PASIECZNA