Jak wiadomo, procesy Pawła B. toczą się z wyłączeniem jawności. Charakterystyczne jest, że teraz oskarżony przechodzi korytarzem sądu w policyjnym konwoju zawsze z uniesioną przed sobą tekturową teczką. Zasłania nią głowę, ilekroć zobaczy przed sobą obiektyw aparatu fotograficznego. Przypomnijmy, że do tragicznych zdarzeń doszło w nocy z 3 na 4 lipca 2005 r., kiedy w Domu Strażaka odbywały się poprawiny wesela. Do grupki młodzieży stojącej się obok metalowego garażu podszedł podpity Paweł B. Dołączył do towarzystwa młodych ludzi i pił razem z nimi podaną przez z weselników wódkę. Potem Paweł B. przymilał się do ofiary, młodzi żartowali i nie zauważyli, jak odszedł z nią za garaż. Nikt rzekomo nie słyszał podejrzanych odgłosów, więc towarzystwo rozeszło się, nie wiedząc, że kilka metrów od niego rozegrał się dramat, który teraz jest przedmiotem procesu. O tej zbrodni było głośno w okolicach Dynowa, kiedy po pięciu dniach poszukiwań Anna M., babcia studentki, odnalazła ją opodal Domu Strażaka w Szklarach. Wnuczka była obnażona, a jej rzeczy leżały obok zwłok. Domyślać się jedynie można, że gwałcona dziewczyna próbowała się bronić, bo znała swego prześladowcę i wiedziała, że jest żonaty. Zapewne dlatego została za garażem uduszona, a potem sprawca jej śmierci przeniósł ciało i ukrył w wysokiej trawie. Kiedy Pawła B. zatrzymano, w śledztwie ustalono, że zmarła nie była jedyną ofiarą gwałciciela. W kwietniu ub.r. podczas zabawy tanecznej Paweł B. zgwałcił w podobny sposób 19-latkę, która wyznała o swym upokorzeniu dopiero, kiedy znalazł się on za kratami. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że o uchyleniu znanego nam już wyroku zdecydowały niedostatki w ustaleniach faktycznych sądu I instancji, dotyczące m.in. ustalenia przyczyny zgonu tragicznie zmarłej studentki. Rozprawa, której przewodniczy sędzia Jarosław Szaro, będzie kontynuowana 8 sierpnia br. JANUSZ KLICH