- Skoro w naszych papierach wszystko jest w porządku to na co jeszcze mamy czekać? Jestem zmęczony tą całą sytuacją. Chciałbym już najzwyczajniej w świecie wiedzieć na czym stoję - irytuje się Leszek Kaczmarski, prezes Stali Stalowa Wola. "Stalówka" obok pięciu innych klubów (Stal Ostrów Wielkopolski, Polonia Warszawa, Polonia 2011 Warszawa, Basket Kwidzyn i Znicz Jarosław), nie przeszła weryfikacji dokumentów uprawniających do gry w Polskiej Lidze Koszykówki.. Stalowowolanie odwołali się od tej decyzji do Komisji Odwoławczej Polskiego Związku Koszykówki. Wczoraj Komisja uznała racje Stali (oraz obu warszawskich klubów). Związane ręce Tyle tylko, że na licencję trzeba będzie jeszcze poczekać. Dalsze losy "Stalówki" leżą bowiem w rękach Janusza Wierzbowskiego, prezesa PLK S.A., który o tym czy przyznać Stali prawo do gry, decydował będzie przez najbliższy tydzień. A to znaczy, że stalowowolscy działacze wciąż mają związane ręce w rozmowach z zawodnikami, których widzieliby w swoim klubie. - Ciężko rozmawiać o kontraktach, skoro nie możemy zawodnikowi zagwarantować, że zagramy w ekstraklasie. Ten stan zawieszenia przeciąga się w czasie i staje się nie do wytrzymania. Wierzę jednak, że za tydzień będzie już po wszystkim i rozmowy z kandydatami do gry w naszym klubie ruszą z kopyta - mówi Dariusz Schlage, dyrektor Stali. Smutny Andrzejewski O sporym pechu (na własne życzenie) może mówić Tomasz Andrzejewski. 30-letni center, który wywalczył ze Stalą awans do ekstraklasy, przed kilkoma tygodniami zdecydował się opuścić stalowowolski klub i przenieść do Kwidzyna. Tymczasem po wczorajszym posiedzeniu Komisji Odwoławczej okazało się, że w sprawie Basketu komisja umorzyła postępowanie odwoławcze. W praktyce oznacza to uprawomocnienie się decyzji podjętej wcześniej przez PLK S.A i kwidzynianie nie dostaną licencji na grę w ekstraklasie. Piotr Pyrkosz