Przez wiele godzin Mariola i Adam Ś. niepokoili się o swoją matkę Stefanię Ś., której nie było w domu, mimo że w nim być już powinna. Gdy zaczęli telefonować do szpitali, okazało się, że starsza pani została potrącona przez samochód, przeszła poważną operację i lekarze walczą o jej życie. W szpitalnym komputerze było wpisane nazwisko pana Adama, jego adres i numer telefonu. Te informacje znajdowały się bowiem w notesie pani Stefanii. Nikt jednak nie powiadomił syna o wypadku matki. - Dlaczego? - pyta rozgoryczona synowa Mariola. - Czy gdybyśmy sami nie szukali mamy, to w ogóle nie dowiedzielibyśmy się o wypadku? Okazuje się, że pan Adam zostałby zawiadomiony dopiero o śmierci swojej matki. Wtedy szpital zacząłby szukać kogoś do odbioru zwłok. Jednak dopóki pani Stefania żyła, choć była nieprzytomna, nikt nie musiał rodziny zawiadamiać. Wypadek Tragedia miała miejsce około godz. 11 Stefania Ś. Została potrącona przez samochód. Wkrótce potem straciła przytomność. Karetka zawiozła ją do Szpitala Miejskiego przy ul. Rycerskiej Rzeszowie. Tam stwierdzono poważny uraz głowy i około godz. 13 chorą przewieziono do Szpitala Wojewódzkiego nr 2. - Do mamy zaczęliśmy telefonować około godziny 15 - opowiada pani Mariola. - Zaniepokoiło nas to, że nie odbierała. Około godziny 20 pojechaliśmy do niej i nie zastaliśmy jej w domu. Zdenerwowaliśmy się bardzo. Zaczęłam dzwonić do szpitali. Dowiedziałam się, że mama leży w "dwójce" przy ulicy Lwowskiej. Na izbie przyjęć okazało się, że w komputerze mają wpisane dane Adama z adresem i numerem telefonu. Mimo to nikt nie raczył do nas zadzwonić. Stan mamy był bardzo ciężki. Tak ciężki, że w niedzielę umarła. Nikt nie musi zawiadamiać - Szpital, jeżeli posiada dane osób najbliższych, powinien zawiadamiać rodzinę chorego - wyjaśnia Jadwiga Woś, rzecznik praw pacjenta w podkarpackim oddziale NFZ. - Jednak wynika to raczej z norm etycznych i zachowań czysto ludzkich. Nie ma bowiem przepisu prawa nakazującego zakładom opieki zdrowotnej powiadamianie najbliższych o podjęciu leczenia, chyba że pacjent sam wyrazi taką wolę lub jeżeli jest nieprzytomny, posiada przy sobie informację wskazującą, kogo należy powiadomić w razie wypadku. Nie ma prawa, są wytyczne - Nie ma też jednoznacznego przepisu prawa nakazującego policji powiadamianie rodzin osób, które zostały poszkodowane w wypadkach drogowych - dodaje podinsp. Zbigniew Kocój, oficer prasowy rzeszowskiej policji. - Z zasady ustalamy i informujemy osoby najbliższe poszkodowanym w przypadku ofiar śmiertelnych, nieprzytomnych i nieletnich. Nie wynika to jednak z ogólnie obowiązującego przepisu prawa. Natomiast wytyczne do zarządzenia Komendanta Głównego Policji, określające zakres czynności wykonywanych przez policję na miejscu wypadku, mówią o powiadamianiu rodzin ofiar. "W razie wypadku zawiadomić" Tę lukę w prawie powinni jak najszybciej uzupełnić parlamentarzyści. Zanim to nastąpi, radzimy nosić np. w portfelu kartkę z danymi kontaktowymi do osób najbliższych z wyraźnym napisem: "W razie wypadku zawiadomić". Tylko wtedy obecne prawo nakazuje szpitalom powiadamianie rodzin nieprzytomnych ofiar wypadków. Krzysztof Rokosz