Z danych Wojewódzkiego Urzędu Statystycznego w Rzeszowie wynika, że w ub. roku co dziesiąte urodzone na Podkarpaciu dziecko pochodziło z nieprawego łoża. A ponieważ urodziło się nam w tym czasie dokładnie 20 tys. 967 maluchów, to łatwo wyliczyć, że takich bąbli były ponad 2 tys. I bynajmniej nie jest to robota nastolatków, którym się "przydarzyło"! Ich udział w ogólnej liczbie porodów to niecałe 4,5 proc. Emigracja robi swoje? Socjologowie zwrócili już uwagę na niepokojące zjawiska dotyczące ostatniej fali polskiej emigracji. Rozłąka fatalnie wpływa na związki. Głównie panowie przywożą np. z zagranicy choróbska, które żonom nie pozostawiają wątpliwości, czym ich druga połowa zwalczała na obczyźnie codzienne stresy! Z drugiej strony na korzystających z wolności mężusiów po przyjeździe do kraju często czeka niespodzianka - zaokrąglone kształty ich żon! I to bynajmniej nie z powodu przejścia na tłustszą dietę. Ja singiel, ty singiel, więc może... Od kilkunastu już lat obserwujemy też w Polsce proces zbliżania się rodzimego modelu rodziny do tego, jaki "obowiązuje" w Europie Zachodniej. A tam - o zgrozo! - istna Sodoma i Gomora. Każdy z każdym i kiedy mu się zachce... Przy okazji pojawiają się też i dzieci! I chyba w tym właśnie kierunku zmierzamy. Według GUS, o ile na początku lat 90. odsetek urodzeń pozamałżeńskich wahał się w Polsce ok. 7 proc., to ostatnio z nieprawego łoża rodzi się u nas nawet co piąte dziecko (17 - 19 proc.)! Wygląda na to, że jak na razie Podkarpacie, z tymi swoimi marnymi 10 proc., jawi się jak bastion staromodnej rodzinnej poprawności. Ciekawe tylko jak długo?! Zamiast komentarza: cóż, jak to w życiu - raz na wozie, raz pod wozem (i proszę tego nie mylić z pozycjami erotycznymi - choć to porównanie jakoś tak jednak dziwnie - "w tym temacie" - samo się narzuca). Andrzej Baran