- To była próba morderstwa - kategorycznie mówi miejscowy proboszcz ks. Stanisław Półchłopek. Sprawą zajmuje się policja i prokuratura. W poniedziałek 16 lipca 70-letni ksiądz Józef Świerszczek, po porannej mszy w parafialnym kościele wrócił do domu. Gdy wysiadł z samochodu i z sutanną w ręce zmierzał do drzwi został - jak twierdzi - napadnięty przez nastoletniego syna swego kuzyna Józefa Ż. Chłopiec miał mu wyrwać sutannę i klucze i uciec do swojego gospodarstwa. Bili widłami i grabiami - Ruszyłem za nim. Gdy wszedłem do ich domu wszyscy rzucili się na mnie. Bili mnie widłami, grabiami i pałami. Wciągnęli mnie do środka, związali powrozem i tłukli po całym ciele - wspomina duchowny. Po jakimś czasie przyjechała policja, która uwolniła duchownego i zatrzymała domniemanego sprawcę. Pobity trafił do kolbuszowskiego szpitala, gdzie przebywał dwa dni na obserwacji. Do dzisiaj na twarzy ma widoczne ślady pobicia. - Oni się czaili na księdza już wcześniej. Sam to widziałem. Chodzili i czekali aż przyjedzie po mszy - mówi Stefan Puzio, sąsiad rodziny Ż. i emerytowanego księdza, który niedługo przed zdarzeniem jechał na stację benzynową zatankować paliwo. - Słyszałam jak ksiądz krzyczy "ratunku", jak wzywa pomocy - dodaje żona pana Stefana Władysława Puzio. - To była próba morderstwa. Gdyby szybko nie przyjechała policja doszłoby do tragedii. Ci ludzie od dawna dokuczają księdzu, czyhają tylko na jego ziemię i domek, który kiedyś obiecał im zostawić w spadku - mówi proboszcz parafii w Wilczej Woli ks. Stanisław Półchłopek. Koszmar trwa od 6 lat Ksiądz Józef Świerszczek kilka lat temu przeszedł na emeryturę. Wcześniej był proboszczem w Zmysłówce w diecezji przemyskiej. Na starość postanowił wrócić na ojcowiznę, do Wilczej Woli. W międzyczasie okazało się, że należy mu się blisko dwuhektarowy kawałek ziemi, część spadku przejętego przez kuzyna Józefa Ż. Sąd potwierdził prawo duchownego do pola, przy okazji karząc krewnego księdza za zatajenie informacji o innym spadkobiercy. Od tego czasu zaczął się koszmar księdza, który na odziedziczonym kawałku ziemi postawił niewielki, skromny domek. - Kuzyn i jego rodzina robią wszystko, by utrudnić mi życie. Koło mojego domu zostawili drzewo, nie mogę ogrodzić terenu. Przez okna wlewali mi wodę i gnojówkę. Bez przerwy wyzywają, używają słów od których słuch więdnie - mówi ksiądz Józef Świerszczek, chwytając się za obolałe oko. Będzie śledztwo w sprawie pobicia Sprawą pobicia księdza zajęła się policja i prokuratura, które udzielają bardzo skąpych informacji na temat bulwersującego zdarzenia. - Faktycznie są prowadzone czynności związane z takim zdarzeniem. Szczegółów nie mogę podać, gdyż prokuratura zastrzegła sobie informacje o sprawie - mówi naczelnik wydziału kryminalnego Komendy Powiatowej Policji w Kolbuszowej nadkomisarz Stanisław Babula. Kolbuszowski prokurator Jerzy Tokarz przyznaje, że prokuratura z urzędu wszczęła śledztwo w sprawie pobicia. - Ksiądz został przeze mnie przesłuchany. Wyjaśniamy całą sprawę, konfrontujemy zeznania duchownego z wersją przedstawioną przez pana Ż. Więcej nie mogę powiedzieć, gdyż ksiądz prosił o nie upublicznianie wiadomości na temat zdarzenia - mówi prokurator Jerzy Tokarz. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że rodzina Ż. utrzymuje, iż to duchowny naszedł ich dom. Do tematu powrócimy w piątkowym wydaniu Super Nowości. Szymon Jakubowski