Bo według pierwotnych zapowiedzi, od maja przyszłego roku Narodowy Fundusz Zdrowia miał płacić szpitalom dopiero od trzeciego dnia pobytu pacjenta na OIOM-ie, niezależnie od liczby punktów TISS (wskaźnikiem jest stan zdrowia chorego) uzyskanych przez niego przez pierwsze dwa dni leczenia. Kuriozalna koncepcja - To pomysł chorego, albo pijanego człowieka - skomentował dr n. med. Tadeusz Nowosad, ordynator OIOM-u w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie. - Na nasz oddział trafiają chorzy w najcięższych stanach, po ciężkich operacjach, z urazami wielonarządowymi, sepsą (koszt leczenia reaktywnym białkiem C to 50 tys. zł). W ciągu kilkunastu pierwszych godzin pobytu wykonujemy choremu większość badań i procedur ratujących życie. Do tej pory NFZ płacił nam 1200 zł, jeżeli pacjent miał od 25 do 36 punktów w skali TISS, a 2400 od 36 punktów wzwyż. Jak więc można mówić o niepłaceniu za dwie pierwsze doby? To skandal. Fundusz planuje, zamiast leczyć - Fundusz planuje nie płacić za dwie doby w przypadku, gdy pacjent trafi na OIOM z innego oddziału, np. po operacji chirurgicznej, zamiast do sali pooperacyjnej - mówi Marek Jakubowicz, rzecznik prasowy rzeszowskiego oddziału NFZ. - Jeżeli chory zostanie bezpośrednio przyjęty na intensywną terapię, NFZ zapłaci za leczenie. - Chodzi tylko o to, by oddziały ważne, ratujące życie pacjentów, ale i drogie w utrzymaniu służyły temu, czemu powinny - mówi Andrzej Troszyński z biura prasowego centrali NFZ w Warszawie. Żeby trafiali tu tylko chorzy mający od 25 punktów (19 dla dzieci) w skali TISS, bo inaczej będą rozliczani według cen procedur obowiązujących na innym oddziale. W żadnym razie nie chodzi o zagrożenie życia pacjentów. Kasa ważniejsza niż pacjent Zdaniem świadczeniodawców, zmiana i tak jest niekorzystna dla szpitali, bo oznacza, że najdroższe dni pobytu chorego na OIOM-ie nie będą rozliczane po rzeczywistych kosztach, jakie ponosi oddział. Już teraz przecież rozliczając procedury nie ma możliwości ich sumowania. NFZ pokrywa bowiem koszty jednej operacji, mimo że pacjent przeszedł na oddziale dwa, trzy zabiegi. Ordynatorzy OIOM-ów mówią o tych zapisach wprost, że to skandal. Dzięki takim pomysłom może dojść do odsyłania pacjenta w ciężkim stanie od szpitala do szpitala. Po co wykonywać tomografię komputerową, czy komplet badań laboratoryjnych, pozwalających ocenić stan zdrowia chorego, skoro oddział nie dostanie za to pieniędzy. Sprawa dotyczy kilkuset chorych rocznie w każdym ze szpitali. ANNA MORANIEC