- Budowa wymarzonego domu kosztowała nas mnóstwo zdrowia i wyrzeczeń. Teraz bezmyślni urzędnicy chcą nam to zniszczyć - mówią Monika i Piotr Winiarzowie Monika i Piotr Winiarzowie od 10 lat ciężko pracują w Anglii. Każdego zarobionego funta odkładali na wymarzone cztery kąty. Działkę w Gawłuszowicach dostali od rodziców pani Moniki. Kiedy, po latach wyrzeczeń, w końcu wprowadzili się do domu, okazało się, że centralnie nad ich dachem... ma przebiegać wiadukt z drogą do Kielc. - Dlaczego dowiadujemy się o tym dopiero teraz? - pytają. Poczuliśmy się tu, jak w niebie Dom rósł powoli, ale sukcesywnie. - Na początku powstały fundamenty, po pół roku ruszyliśmy ze ścianami i jakoś to szło do przodu - kontynuuje pan Piotr. - Naprawdę nie było nam łatwo. Dużo zdrowia kosztowało nas chodzenia po urzędach. W Polsce zanim wybudujesz sobie dom, musisz swoje wycierpieć. W grudniu ubiegłego roku Winiarzowie wreszcie postawili swoje cztery kąty. Obiekt o pow. 220 m kw. rzeczoznawca wycenił na ok. pół miliona złotych. - Poczuliśmy się, jak w niebie - mówi Monika Winiarz. - To taki nasz raj. Cisza, spokój. To naprawdę idealne miejsce na życie. Wszędzie jest blisko, szkoła na miejscu, do Mielca w miarę blisko, rodzice tuż za płotem. Obok mamy działkę, na której planowaliśmy otworzyć sklepik - wylicza kobieta. Dlaczego nie liczą się z ludźmi? Tymczasem, jak grom z jasnego nieba na młode małżeństwo padła wieść, że ich dom stoi na trasie mostu z drogą do Kielc. - Powiedziała mi o tym kuzynka - relacjonuje pani Monika. - Byłam w szoku. Dlaczego nikt nie pytał się o nas o zgodę? Przeleciał sobie tędy samolot z Warszawy, porobił zdjęcia i zdecydował, że właśnie tu będzie stał wiadukt. Jeżeli nawet pozwoliliby nam, to życie tutaj byłoby nie do zniesienia. Permanentny huk i hałas. - Ja rozumiem, że ta droga jest potrzebna dla dobra państwa i regionu, ale dlaczego ma to odbyć się kosztem obywateli - żali się kobieta. - Przecież są inne trasy, gdzie nie trzeba burzyć ludziom domów. Choćby ta biegnąca przez Wolę Zdakowską. Wszyscy co do tego są tu zgodni. Tam są nieużytki, nie ma nikogo do wywłaszczenia. Tym bardziej, że tutaj muszą budować trzy mosty na: Wisłoce, Brniu i Wiśle. A tam tylko jeden - tłumaczy. Mój tata chyba dostanie zawału - To, że mieszkamy na wsi, nie znaczy, że z nami się nie powinno liczyć. Pracujesz, odkładasz, myślisz, że będziesz miał ładny domek, a tu takie coś. Ile włożyliśmy w to serca, wiemy tylko my. Pomagał nam tata. Gdyby mieli rozbierać ten dom, a wszystko na to wskazuje, to chyba dostanie zawału serca. - Ktoś niszczy nam marzenia - dopowiada pan Piotr. - Czuję się, jakby ktoś podciął mi nogi. Nikt nie pytał nas o zdanie. Nawet nie powiadomił o tak chorym pomyśle. Przecież uzyskaliśmy pozwolenie na budowę. I ktoś gdzieś musiał o tym wiedzieć... Władysław Błażejowski, wójt gminy Borowa: - Jest już wybrana koncepcja budowy tej drogi. W tej chwili prace są na etapie tworzenia decyzji środowiskowej. Sporo ludzi protestuje. Twierdzą, że przebieg drogi w innym miejscu byłby korzystniejszy dla wszystkich. Staramy się więc doprowadzić do rozwiązania tej sytuacji. Dlatego m.in. zorganizowaliśmy spotkanie mieszkańców gminy Gawłuszowice i Borowa z projektantem z Warszawy. Paweł Galek Czytaj również: BIUROKRACJA WAŻNIEJSZA OD DZIECI ILE NAS KOSZTUJE URZĘDNIK? ZA OPIESZAŁOŚĆ URZĘDNIKA ZAPŁACI OBYWATEL