Antoni J. kpi sobie z prawa od czterech lat. Ciążą na nim zarzuty przyjęcia korzyści osobistej od studenta poprzez doprowadzenie go do obcowania płciowego, pobieranie pieniędzy za pomoc za otwarcie i zamknięcie przewodów doktorskich, a także wyłudzenie z uczelni 230 tys. zł. Szpital zamiast sądu Akt oskarżenia został skierowany do sądu ponad rok temu. Proces się jednak nie rozpoczął. Za każdym razem, w dniu wyznaczonym na rozprawę, pan rektor zgłaszał się do jakiegoś szpitala i nagłą chorobą usprawiedliwiał nieobecność na ławie oskarżonych. Następnego dnia opuszczał szpital na własną prośbę. Na początku kwietnia tego roku. Sąd Okręgowy w Krakowie wydał nakaz aresztowania Antoniego J. i wystawił za nim list gończy. Jednak były rektor wciąż cieszy się wolnością. Za kraty - Antoni J. jest podejrzewany o nakłanianie do składania fałszywych zeznań - informuje Łukasz Harpula, zastępca Prokuratora Rejonowego dla Miasta Rzeszów - 18 maja wydaliśmy nakaz zatrzymania podejrzewanego i doprowadzenia go na przesłuchanie. Antoni J. zniknął. W poniedziałek po południu były rektor przy barze piwnym w rejonie dworca PKP w Rzeszowie głośno wykrzykiwał, że wszędzie go szukają, a on się nie da złapać. Ktoś zawiadomił policję. - Antoni J. został zatrzymany około 18.30 i przewieziony do aresztu śledczego - informuje podinsp. Zbigniew Kocój, oficer prasowy rzeszowskiej policji. - Zaczął się wtedy uskarżać na różne dolegliwości. We wtorkowe przedpołudnie prokuratura nie przesłuchała podejrzewanego, gdyż znów się rozchorował i trafił do szpitala. Jak jeszcze długo Antoni J. będzie sobie kpił z prawa i ludzi reprezentujących wymiar sprawiedliwości? Krzysztof Rokosz