Łaknący alkoholu i będący bez grosza - ojciec oraz syn, 20 października 2005 r. ruszyli wieczorem do sędziwej sąsiadki, o której wiedzieli, że ma stałą rentę rolniczą. Wdarli się do jej domu i żądali pieniędzy, których ofiara napadu nie chciała im wydać. Bili i grozili śmiercią, ale staruszka zapewniała, że nie ma pieniądzy, więc ojciec wpierw zdarł z niej odzież i zgwałcił, a potem zawołał syna i krzyknął: - Nic z tych pieniędzy! Uduś tę k...! Syn próbował wykonać polecenie ojca, który do niczego się przed sądem nie przyznał, ale kiedy usłyszał prośbę sąsiadki, by nic jej nie robił, uciekł do szopy. Tam - jak wyznał - chciał się powiesić, ale nawąchał się kleju i wrócił odurzony na miejsce zbrodni. Profanacja zwłok Ojca już nie było, więc sam zgwałcił obnażone zwłoki. Obu zarzucono gwałt i zabójstwo, popełnione ze szczególnym okrucieństwem, a przemyski Sąd Okręgowy skazał ich po pierwszym procesie na karę dożywocia (ojca) i 25 lat pozbawienia wolności (syna). Ich obrońcy złożyli apelacje i Sąd Apelacyjny uchylił tamten wyrok. Po ponownym procesie przemyski sąd skazał ojca na 25 lat więzienia, a syna na 12 lat. Po apelacjach obu stron i rozprawie za zamkniętymi drzwiami, Sąd Apelacyjny znów uchylił skazujący wyrok. Powodem były niedokładności w uzasadnieniu winy obu sprawców. Po trzecim procesie, któremu przewodniczył sędzia Dariusz Lotycz, przemyski sąd nie miał już wątpliwości, że ma do czynienia ze zbrodnią tak odrażającą, iż obu jej sprawców należy skazać na najwyższy wymiar kary (syn nie miał 18 lat, więc dożywocie mu nie groziło). Ojciec dostał znów dożywocie, a syn 25 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. JANUSZ KLICH