To miał być zwykły dyżur poselski w świetlicy urzędu. Kolejny, bo wcześniej gminę odwiedzili Jan Warzecha i Wiesław Rygiel. Tym razem z mieszkańcami miał się spotkać Kazimierz Moskal. Termin uzgodniony był od dawna. - Ale wtedy nie wiedziałem, że wezmę udział w uroczystościach z okazji pierwszej rocznicy pogrzebu pary prezydenckiej i że będę w Krakowie - wyjaśnia parlamentarzysta. W tej sytuacji poseł zadzwonił do Urzędu Gminy i przekazał, że go nie będzie, ale przyśle kogoś w zastępstwie. O wyznaczonej godzinie zamiast Kazimierza Moskala w gminie pojawił się też Moskal, tyle że Krzysztof - jego brat. Decyzja, co z tym fantem zrobić, pozostała wicewójtowi Krzysztofowi Czerwcowi, główny gospodarz akurat brał udział w wyjazdowej konferencji. - Nie wyraziłem zgody, absolutnie - nie kryje wójt Marek Rączka. I od razu wyjaśnia, dlaczego. Zdaniem wójta posła powinien reprezentować ktoś związany z jego biurem poselskim: dyrektor albo pracownik. Nie jest w stanie zrozumieć, w jakiej roli wystąpił brat parlamentarzysty. Były wójt na korytarzu Po telefonicznej rozmowie z pryncypałem, Czerwiec miał więc twardy orzech do zgryzienia. Zgodnie z wytycznymi szefa powiedział bratu posła, że pomieszczenia na dyżur nie udostępni. Wtedy Krzysztof Moskal miał oświadczyć, że w takim razie petentów przyjmował będzie na korytarzu. - Groził, że napisze do prasy i powiadomi jak się traktuje u nas - chyba parlamentarzystów, skoro występował w imieniu brata - relacjonuje Krzysztof Czerwiec. W międzyczasie do urzędu zadzwonił Kazimierz Moskal, by potwierdzić, że na czas dyżuru brat ma jego pełnomocnictwo. Wicewójt twierdzi, że obiecał przesłać je na piśmie. - Do dziś nic mi nie wiadomo, by takowe przyszło - mówi. Jednak i bez pisemnego pełnomocnictwa były wójt Żyrakowa został wpuszczony do świetlicy. Poczęstowany kawą rozpoczął dyżur za posła Moskala. Bo bratu ufa Kazimierz Moskal uważa, że postąpił słusznie, wysyłając brata w zastępstwie. Po pierwsze dlatego, że nie zawiódł mieszkańców, którzy tego dnia chcieli się z nim spotkać. A byli tacy - po poradę zgłosiły się trzy osoby. Wybór dyżurnego w postaci Krzysztofa Moskala też ocenia jako słuszne posunięcie. Bratu ufa i jest przekonany, że dobrze go reprezentował, a uwagi mieszkańców na pewno przekaże mu bardzo skrupulatnie. Poseł jest przekonany, że to do niego należy decyzja, kogo wyznacza na swojego przedstawiciela. Tym bardziej w sytuacji, kiedy również dyrektor biura poselskiego był zajęty, bo brał udział w otwarciu wystawy w muzeum w Pilźnie. Tyle że dyżur w urzędzie trwał od 12 do 15, a wernisaż rozpoczął się o 18:30. - I dyrektora Zimy na nim nie było - utrzymuje wójt Rączka. Poseł Moskal jest przekonany, że ten incydent nie ma znaczenia. Obawia się, że gdyby nikt nie przyjechał na dyżur, też byłoby źle. Agnieszka Majba-Pochwat