Placówka mogłaby temu sprostać, gdyby Narodowy Fundusz Zdrowia przekazywał więcej pieniędzy na leczenie chorych na raka, a radni zgodzili się na dalszą rozbudowę ośrodka kosztem innych deficytowych oddziałów. W tej chwili oddział chemioterapii dysponuje 22 łóżkami. Według dyrektora brzozowskiego szpitala potrzeby są o wiele większe. - Żeby pokryć istniejące zapotrzebowanie, potrzeba nam około 45-50 łóżek. Niestety, nie otrzymaliśmy ze strony naszego organu założycielskiego zgody na to, żeby powiększyć część onkologiczną kosztem innego rodzaju działalności - mówi. Zachorowalność na nowotwory wśród mieszkańców regionu nie odbiega od średniej krajowej, choć jak przyznają lekarze z każdym rokiem rośnie liczba pacjentów leczonych w ośrodku. - Nie tyle mamy do czynienia ze wzrostem zachorowalności co ze wzrostem wykrywalności, z dużym wzrostem ilości pacjentów zgłaszających się do leczenia - wyjaśniają. Niestety, ograniczenia wynikające z systemu kontraktowania usług medycznych oraz opór radnych powiatu powodują, że pieniądze którymi dysponuje szpital w całości idą na bieżące utrzymanie ośrodka. O jego dalszym rozwoju, mimo dobrych wyników przynajmniej na razie nie ma mowy.