- Bombowe! - nie ma wątpliwości ich wychowawca, podpułkownik Marian Milewski. Na początku roku szkolnego wywołały niezłe zamieszanie. Szesnaście ładnych dziewcząt w szkole zdominowanej przez chłopaków było nie lada zjawiskiem. - Niektórzy tak się nam przyglądali, jakby nigdy wcześniej nie widzieli tylu dziewczyn naraz - śmieją się uczennice liceum. Odważne, zdolne, przebojowe Założenie stworzenia koedukacyjnej klasy było proste. - Kierunek utworzyliśmy ze względu na zapotrzebowanie na mundurowych na rynku pracy - mówiła wówczas "Super Nowościom" Wanda Chodur-Filip, dyrektor Zespołu Szkół Technicznych, dodając, że w szkole pełnej chłopaków, w nowej klasie mile widziane są zwłaszcza ładne dziewczyny. - Widziałam ten artykuł - uśmiecha się Monika Bieda. - Chciałam pójść do tej szkoły. - O, to całe szczęście, że ja go nie czytałam, bo pewnie od razu bym zrezygnowała... - śmieje się koleżanka Moniki, skromnie zaznaczając, że tego kryterium akurat nie spełnia. Dziewczyny spełniają jednak pozostałe wymogi. Mogą pochwalić się wysoką średnią, są odważne, wygadane, wysportowane, potrafią przywołać do porządku dwunastu kolegów z klasy, ale przede wszystkim uwielbiają mundury i zajęcia w jednostce wojskowej. Po skończeniu liceum, kiedy otrzymają stopień starszego szeregowego, mogą studiować dowolne kierunki, ale im już marzą się nauki w akademiach wojskowych albo udział w jakiejś zagranicznej misji. No i poligon, gdzie byłyby skoszarowane jak prawdziwi żołnierze. Po odbyciu odpowiednich studiów, mogą pracować w każdej służbie mundurowej, np. policji czy służbie celnej. - To naprawdę bombowe dziewczyny i widać, że wybrały tę szkołę z przekonania - mówi z dumą o swoich podopiecznych ppłk Marian Milewski. W wojsku kręci ich wszystko Choć dziewczyna w mundurze nie jest już sensacyjnym widokiem, to nie wszyscy rodzice pochwalali decyzje swoich córek co do wyboru szkoły. - Mój tato powiedział, że nareszcie zmądrzałam - zaznacza Kornelia Kalwas. - A ja usłyszałam, że chyba zwariowałam - śmieje się inna żołnierka. - Ale to my mamy się tu uczyć, więc tak naprawdę rodzice nie mieli wpływu. W końcu chcemy robić to, co nam się podoba. W wojsku kręci ich wszystko. Kilka z nich ma już za sobą przygody z harcerstwem, ale nie tym kojarzonym ze śpiewami przy ognisku, lecz z tym, które wiąże się z wyjazdami, udziałem w polowaniach itp. Ponieważ ich specjalizacją jest ''łączność'', raz w tygodniu mają zajęcia w jednostce wojskowej przy ul. Dąbrowskiego. Ostatnio zapoznawały się z samochodami wojskowymi, radiostacjami i innymi ''dziwnymi rzeczami'', zupełnie obcymi dla dziewczyn z innych szkół. Uczą się angielskiego i niemieckiego, mają więcej matematyki i informatyki niż uczniowie innych ogólniaków oraz przysposobienie wojskowe, na którym uczą się musztry, salutowania i tego, co każdy dobry żołnierz wiedzieć powinien. Jednak dziewczyny w mundurze pragną większego dreszczyku emocji. - Prawdziwy poligon, koszary, broń, taktyki polowe - wymieniają jednym tchem. - Nie braknie i tego. W czerwcu cała klasa pojedzie na czterodniowy poligon - zapewnia ppłk Marian Milewski. - Dziewczyny będą skoszarowane w namiotach jak prawdziwi żołnierze. Przewidujemy też wiele atrakcji - dodaje z tajemniczym uśmiechem. Chłopaki są w porządku O chłopakach z klasy i ze szkoły mają dobre zdanie. - Na razie nie ma z nimi problemu, nawet można pożartować - przyznają Justyna Kuca, Gabriela Szczepanik i Renata Gielarowska. - Są kulturalni, przepuszczają nas w drzwiach. Najważniejsze, że traktują nas jak równe sobie. A jak na początku roku szłyśmy korytarzem w mundurach, wołali do siebie ''padnij'' - opowiadają licealistki. Mimo to nie chcą być za bardzo faworyzowane. - Żołnierz to żołnierz - mówi twardo Kornelia Kalwas. - Przecież nie będę biegać w nocy w mundurze w pełnym makijażu albo prosić kolegę, żeby na poligonie potrzymał mi lusterko. Wojskowe dziewczyny kochają też sport. Wiele z nich ma za sobą kilkuletnie treningi w różnych dyscyplinach. Gabrysia trenuje judo, Justyna uwielbia piłkę nożną i siatkówkę, a Renata piłkę ręczną. Zapewniają, że choć nie wyglądają groźnie, to z niejednym kolegą potrafiłyby sobie poradzić. Spódnica? Kwestia sporna Na myśl o założeniu spódnicy niektóre się krzywią. Dla innych nie stanowi to problemu; w końcu żołnierz musi radzić sobie w każdych warunkach. - Jesteśmy normalnymi dziewczynami, w spódnicach też chodzimy - twierdzi Renata Gielarowska. - Co ty, ja nie pamiętam kiedy miałam na sobie spódnicę - mówi Monika. - Musimy być takie jak chłopaki - dodaje Kornelia. - Ale na pewno nie chciałybyśmy, żeby spódnica była częścią munduru. W czym mogą okazać się lepsze od kolegów żołnierzy? - Jesteśmy stanowcze, odważne, bardziej odporne na ból, silne psychicznie i troskliwie. No bo kto lepiej się zajmie rannym kolegą niż kobieta... - odpowiadają jednym tchem. KATARZYNA DRĄŻEK