Przed domem znanego w okolicy adwokata, Ryszarda R., eksplodował ładunek wybuchowy. Wczoraj rano zmarł 83-letni ojciec mecenasa, który w wyniku wybuchu został ciężko ranny. Feralnego dnia Jan R., (ojciec adwokata) razem z mieszkającym obok wnukiem, szykował się do wyjazdu. Około godz. 5.30 na mostku przed swoją posesją mężczyzna zobaczył dziwny przedmiot. - To było wiaderko w kolorze liliowym, a może czerwonym, z czarną rączką. W środku był worek foliowy. Wyglądało to jak zwykłe wiadro ze śmieciami - opisuje sąsiadka z naprzeciwka. Okropny huk 83-letni mężczyzna chciał usunąć wiadro z drogi. Kiedy je podniósł, nastąpił wybuch. Starszy człowiek został odrzucony przez siłę wybuchu i zaczął się palić. Jeden z odłamków trafił w oddalony o kilkadziesiąt metrów dom. - To wszystko działo się bardzo szybko. Wnuk podbiegł do pana Janka i zaczął palącą się na nim odzież gasić. Pozdejmował z niego to palące się ubranie, wszystko przebiegło błyskawicznie. Jak tam podeszłam, to na miejsce już podjechała karetka, która zjawiła się tu dosłownie błyskawicznie. Ranny cały czas był przytomny - relacjonuje kobieta, która była bezpośrednim świadkiem zdarzenia. Operacja nie pomogła Poparzony, z poważnymi uszkodzeniami wewnętrznymi mężczyzna trafił od razu na stół operacyjny. Jeden z odłamków utkwił w okolicach kręgosłupa. - Był w bardzo ciężkim stanie. Sam zabieg był trudny, bo wykonywany w trybie nagłym, a to zawsze zwiększa ryzyko powikłań. Jak pracuję w zawodzie ponad 25 lat, to pacjenta po takich urazach jeszcze nie operowałam - mówi Jadwiga Wrótniak, z-ca ordynatora oddziału chirurgii sanockiego szpitala. Mimo wysiłków lekarzy, w niedziele o godz. 6 rano mężczyzna zmarł. To spokojna rodzina Mieszkańcy Zagórza są wstrząśnięci całą sprawą. Do tej pory w tej spokojnej okolicy nigdy czegoś takiego nie było. Szok jest tym większy, że trafiło na spokojną i szanowaną w okolicy rodzinę. - Znam Janka od 30 lat, taki fajny człowiek, miły, wesoły, uczynny. Zawsze porozmawiał, to wielkie nieszczęście - mówi Danuta Prenkiewicz. Dobre zdanie ludzie mają również na temat samego mecenasa. - Mnie pan Ryszard (adwokat) wielokrotnie w życiu pomógł. Razem z żoną mamy bardzo niskie dochody, a on kilkakrotnie występował w naszych sprawach - mówi Roman Kudlik. Zamach czy makabryczny żart? - U nas rynek prawniczy jest, jaki jest. Mąż nie ma konkretnej specjalizacji, prowadził sprawy praktycznie z każdego zakresu prawa. Prawo karne, cywilne, administracyjne, praktycznie wszystko - mówi żona adwokata. Sam Ryszard R. powiedział, że nie przypomina sobie żadnej sprawy, po której ktoś mógłby mieć do niego pretensje. Policja pod nadzorem prokuratury wciąż jednak szuka odpowiedzi na pytanie, czy był to zamach. - Rozważamy taką wersję, że ktoś celowo podłożył ten ładunek - mówi szef Prokuratury Rejonowej w Sanoku Wiesław Klaczak. Jak sam przyznaje, nigdy dotąd nie spotkał się z takim zdarzeniem. - To chyba znak nowych czasów, jeśli chodzi o przestępczość w Bieszczadach - dodał. GRZEGORZ BOŃCZAK