- Człowiek płynął kilka metrów od brzegu i prąd wody dość szybko znosił go w dół - opowiada Arkadiusz Bulak, 27-letni pracownik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie. - Zrzuciłem buty i wskoczyłem do wody. Podpłynąłem. Nieruchome już ciało odwróciłem na plecy, żeby twarz wystawić na powietrze. To była starsza kobieta. Na kursie nurków nauczono mnie podstaw ratownictwa. Wiedziałem jak holować tonącego do brzegu. Tomek Fornal, mój kierownik pomógł wyciągnąć ją na brzeg. Zaczęliśmy reanimację. Kobieta wykrztusiła wodę i zaczęła oddychać. Wtedy przyjechało pogotowie i lekarz przystąpił do ratowania. Tomasz Fornal, kierownik laboratorium pomiaru promieniowania wojewódzkiej stacji sanepid, odwiózł Arka do domu. Musiał zmienić ubranie i zmyć z siebie brudy Wisłoka. Uratowaną 56-letnią kobietę karetka zawiozła do szpitala przy ul Szopena. Umieszczono ją na oddziale intensywnej terapii. Lekarze rozpoczęli walkę o jej życie. Laboratorium Pomiaru Promieniowania mieści się na 9. piętrze budynku sanepidu przy ul. Wierzbowej. We wtorek rano Tomasz Fornal stał przy oknie i rozmawiał przez telefon. Dostrzegł płynący przedmiot, gdy ten był pod kładką łączącą ulice Wierzbową i Naruszewicza. Zaczął się przyglądać i dostrzegł, że to coś się rusza. Człowiek płynie? Po chwili zorientował się, że coś jest nie tak. Osoba w wodzie nie wychylała głowy by zaczerpnąć powietrza. Wtedy wszczął alarm i wraz z Arkadiuszem pobiegli na ratunek. - Jesteśmy dumni z naszych bohaterów - mówią pracownicy sanepidu. - Działali bardzo szybko, ale nie na oślep. Najpierw wezwali karetkę, a dopiero potem pobiegli nad rzekę. Jeden wskoczył do wody, a drugi go ubezpieczał z brzegu. Tam jest głęboko. Pozostanie Tomka na brzegu ułatwiło też wyciągnięcie tonącej z wody. Wtedy od razu przystąpili do reanimacji. Ich zimna krew i szybkie działanie uratowały życie tej kobiety. Krzysztof Rokosz