Przeżyłby jeszcze godzinę, może dwie. Na szczęście jego zapach wyczuła Rzepa, 6-letni owczarek niemiecki, i doprowadziła ratowników do zaginionego. W piątek około godz. 15 Mariusz P. wyszedł niezauważony z domu w Jabłonicy, wioski położonej na skraju Jasła. Ktoś widział, jak wszedł w las u podnóża Liwocza. Po 2 godzinach poszukiwań wezwano pomoc. Kilkudziesięciu policjantów, strażaków, pograniczników i mieszkańców Jabłonicy zaczęło przeczesywać las. Bezskutecznie. Postanowiono wezwać ludzi ze Stowarzyszenia Cywilnych Ratowników z Psami STORAT. Na ratunek Trzy zespoły z psami wyjeżdżają z Rzeszowa o godzinie 21. Akcją kieruje Tomek Maciejowski, główny nawigator STORAT-u, który wyznacza obszary penetracji. Do ratowników dołączają policjanci, po jednym do każdego zespołu. Przed północą dziewięcioro ludzi z psami rusza w ciemność. Poszukiwania Marta Gutowska i nawigator zespolu Tomek Kluz przedzierają się stromym zboczem parowu. Rzepa biega radośnie i "łapie wiatr". - Postanowiliśmy spenetrować leśny dukt poza wyznaczonym dla nas obszarem - opowiada Gutowska. - Już mieliśmy zawrócić, gdy Rzepa zaszczekała i pomknęła w las. Chwilę później przybiegła dając znak, że znalazła. Nie mogłam uwierzyć. Wyczuła zaginionego z odległości stu pięćdziesięciu metrów! Jest godzina 2.51. Mariusz P. jest na wpół przytomny. Owinięty folią termoizolacyjną i otulony kurtką Tomka odzyskuje świadomość. Wypija kilka łyków gorącej herbaty i uśmiecha się do ratowników. Rzepa dostaje nagrodę i jest absolutnie szczęśliwa. Ocalenie Wycieńczony mężczyzna nie może wstać. Na noszach zrobionych z gałęzi i kurki ratownicy wynoszą go z lasu. O godz. 4 dociera karetka, która odwozi Mariusza P. do jasielskiego szpitala. Zakończyła się 118. akcja w ośmioletniej historii STORAT-u, a piąta w tym roku. KRZYSZTOF ROKOSZ