Tylko w tym roku w Bieszczadach wilki zagryzły już pięćdziesiąt owiec, a skarb państwa wypłacił hodowcom dwanaście tysięcy złotych odszkodowań. Od dwóch lat wilki w Polsce są pod całkowitą ochroną. Wytypowani przez wojewódzkiego konserwatora przyrody myśliwi, z Polskiego Związku Łowieckiego, będą mogli odstrzelić te drapieżniki, które wyspecjalizowały się w napadaniu na owcze stada. Panowie z dubeltówkami pojawią się więc w okolicach tych hodowli, którym wilcze watahy zagrażają najbardziej. Upolowane zwierzęta zostaną przebadane, a potem... wyprawione i wypchane - trafią do muzeum przyrody. Do wilków nie będzie można strzelać w lasach, a jedynie na otwartej przestrzeni, by pod lufę poszły, właśnie "wyspecjalizowane w zabijaniu zwierząt gospodarskich" osobniki. Myśliwi mają na to czas do końca wypasu owiec, czyli do końca października, a nawet dłużej o ile owieczki z powodu sprzyjających warunków, zostaną dłużej na łąkach.