Drapieżnik mógł śmiertelnie poranić 60-letniego mężczyznę; jego zwłoki znaleziono w poniedziałek w lesie w Bieszczadach. W niedzielę zwierzę zaatakowało ratowników górskich poszukujących zaginionego. - Działania prowadzone są dwutorowo. Po pierwsze pani wojewoda zwróciła się z prośba do samorządów z powiatów leskiego, bieszczadzkiego i przemyskiego o podjęcie szerokiej akcji informacyjnej. O istniejącym zagrożeniu informowani będą mieszkańcy, pracownicy, którzy pracują na trenach leśnych, turyści - powiedziała rzeczniczka wojewody Małgorzata Oczoś-Błądzińska. Dodała, że niektóre gminy, m.in. Olszanica "już prowadzą taką akcję". Jednocześnie wojewoda powołała grupę tropiącą. Koordynatorem został dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, który działa przy wsparciu m.in. wojewódzkiego lekarza weterynarii, przedstawicieli kół łowieckich z tego terenu oraz reprezentantów parków narodowych. - Ta grupa już się ukonstytuowała. Jeszcze dziś wyjdą w teren; łącznie z psami tropiącymi. Jest to niewielka grupa, ale grupa profesjonalistów - zaznaczyła rzeczniczka. Według Oczoś-Błądzińskiej tropiciele mają monitorować teren, zlokalizować niedźwiedzia oraz podjąć działania "stosownie do sytuacji". - Pani wojewoda otrzymała informacje poprzez regionalnego dyrektora ochrony środowiska w Rzeszowie, że jest decyzja generalnego dyrektora ochrony środowiska zezwalająca na odstrzał. Jest to decyzja ustna czekamy na potwierdzenie pisemne - dodała rzeczniczka. W poniedziałek zwłoki poszukiwanego od soboty 60-letniego mężczyzny, który prawdopodobnie zginął zaatakowany przez niedźwiedzia, znaleziono w lesie, koło miejscowości Olszanica. Dzień wcześniej, w pobliżu tego miejsca, zwierzę zaatakowało dwóch ratowników górskich poszukujących zaginionego. Jadący quadem mężczyźni porzucili pojazd i uciekli. Drapieżnik zabrał się wtedy za niszczenie quada, m.in. przewrócił go do góry kołami, rozerwał opony. Zwierzę prawdopodobnie było ranne; z relacji ratowników wynikało, że kulało na tylną łapę. Według wstępnych ustaleń obrażenia jakie znajdowały się na ciele 60-latka mogą wskazywać, że mężczyzna mógł ponieść śmierć po zaatakowaniu go przez drapieżnika. - Jednak ostatecznie rozstrzygnie o tym opinia lekarzy po wykonaniu sekcji zwłok - mówiła oficer prasowy policji w Lesku Katarzyna Fechner. Obecnie w południowo-wschodniej Polsce, głównie w Bieszczadach, Beskidzie Niskim i na Pogórzu Przemyskim bytuje ok. 130 niedźwiedzi brunatnych - prawie 90 proc. polskiej populacji. Niedźwiedzie są wszystkożerne; dorosłe osobniki ważą ok. 300 kg, żyją do 50 lat. Zaliczają się do najbardziej niebezpiecznych drapieżników w Europie.