Gospodarzami audycji emitowanej z Majdanu koło Cisnej byli Anna Pawłowska i Radosław Brzózka. Dwugodzinny program poprzedzony był kilkudniowymi przygotowaniami. Stroną techniczną, doborem gości i materiałów emitowanych podczas programu zajmował się rzeszowski oddział Telewizji Polskiej. - Ja pracowałam od niedzieli. Na ten program przygotowałam szesnaście materiałów filmowych i zajmowałam sie też wybieraniem gości - mówi Alicja Wosik, która nad czwartkową "Kawą..." sprawowała opiekę redakcyjną. - Zawsze przed takim programem dokumentujemy miejsce gdzie mamy nadawać. Sprawdzamy czy jest odpowiedni sygnał satelitarny, oprócz tego przygotowujemy plan, wcześniej spotykamy się z gośćmi rozmawiamy z nimi - tłumaczy kierownik produkcji Katarzyna Wrzesińska. Podczas wczorajszego programu gości nie brakowało. W sumie było ich około trzydziestu. - Zaraz mam wejście, trochę się denerwuję bo to pierwszy raz kiedy wcielam się w rolę aktora, ale mam nadzieję że jakoś pójdzie - powiedział nam wieloletni maszynista Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej Lucjan Latawiec. Jednym z gości był też Lutek Pińczuk, żywa bieszczadzka legenda. Dla niego występ przed kamerą to żadna nowość. - W sumie to już nie pamiętam ile razy opowiadałem w telewizji o Chatce Puchatka, którą prowadzę od 1964 roku. Tym razem nie było inaczej, prowadzących interesowało co nowego w naszym schronisku. Nowe tylko to, że się rozbudowujemy, ale dalej żyjemy bez bieżącej wody i prądu - śmieje się. Dla prowadzącej program Anny Pawłowskiej wizyta w Bieszczadach nie była pierwszą. Wcześniej prowadziła "Kawę czy herbatę" z Soliny, Leska i Ustrzyk Dolnych. Jak sama mówi zawsze jest pod wielkim wrażeniem ludzi tutaj mieszkających. - Oni fantastycznie opowiadają o tym co sie tutaj dzieje, są bardzo bezpośredni i otwarci, podczas rozmowy nie owijają w bawełnę, to fantastyczne. Jestem też pod ogromnym wrażeniem tego jak szybko rozwija sie tutaj przemysł turystyczny - mówi. Podczas dzisiejszego programu gośćmi byli również leśnicy, goprowcy i bieszczadzcy kowboje. GRZEGORZ BOŃCZAK