- Ponoć śmierć z przegrzania jest gorsza niż śmierć z wyziębienia - mówi Halina Derwisz, prezes Rzeszowskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. - W tej drugiej człowiek zasypia, wpada w hibernację i umiera. Natomiast gdy temperatura ciała podnosi się powyżej dopuszczalnych norm, zaczyna gotować się krew, pękają naczynia krwionośne, brakuje tlenu. Tak czuła się ta klacz, to były istne męki. Padła na ulicę z wycieńczenia - O makabrycznym zdarzeniu poinformowała mnie mieszkanka osiedla. Scena rozegrała się tuż przed jej posesją - mówi Halina Derwisz - Od razu zaalarmowałam policję i inspekcję weterynaryjną. Wysłałam tam pracownika schroniska "Kundelek" i sama również udałam się na miejsce. 16-letnia klacz jest własnością Mariana D. Była wynajmowana okolicznym gospodarzom do prac w polu. Ze stajni została zabrana o 9 rano. W drodze powrotnej z pola padła na drodze. Z opinii lekarza weterynarii wynika, że powodem było przegrzanie organizmu spowodowane ciężką pracą w wysokiej temperaturze. "Baśka", bo tak wabi się klacz, wróciła do właściciela, ale pozostaje pod opieką lekarzy weterynarii. Nic się nie stało? Reporterzy "Super Nowości" dotarli do córki pana Mariana, Alicji. - Klaczy nic się złego nie dzieje. Jest dobrze żywiona. A to, że zemdlała w taki upał? Nawet zdrowi ludzie mdleją. Nic w tym dziwnego nie widzę - mówiła. - Nie wiem o co tyle hałasu. Halina Derwisz o bulwersującej sprawie powiadomiła Prokuraturę Rejonową w Rzeszowie. - Nie można w taki sposób traktować zwierząt. To nieludzkie. Koń nie zatrzyma się, nie odpocznie. Pracuje dotąd, aż nie padnie. Nie zostawię tak tej sprawy - zapowiada. Czterech weterynarzy ratowało go od śmierci - Koń był tak wycieńczony, że nie reagował. Na asfalcie, wokół pyska zastygała rozbryzgnięta krew. Zwierzę miało 42 stopnie Celsjusza, gdy normalna temperatura to 38. Czterech weterynarzy próbowało uratować go od śmierci. Akcja trwała prawie 4 godziny - dodała Halina Derwisz. To nie pierwszy taki raz Do podobnej sytuacji doszło w lipcu ubiegłego roku na drodze do Morskiego Oka. Przewożący turystów koń padł z wycieńczenia i upału, a całą sytuację nakręcił na swoim telefonie komórkowym turysta z Krakowa. Zwierzęcia nie udało się uratować a sprawa trafiła do prokuratury. Śledztwo zostało umorzone. Katarzyna Szczyrek kszczyrek@pressmedia.com.pl