Siwy, pracujący w opolskiej Izbie Celnej, był jednym z przywódców głośnego protestu ze stycznia tego roku, gdy celnicy, domagając się podwyżek i emerytur "mundurowych", masowo brali zwolnienia chorobowe i urlopy na żądanie, czym sparaliżowali ruch na granicach. Najcięższa sytuacja była wówczas w Medyce i Korczowej. Po protestach powstał radykalny w swych działaniach związek Celnicy.PL. Później Sławomir Siwy wielokrotnie ostro wypowiadał się na temat warunków pracy celników na wschodniej granicy, krytykował zwierzchników. Postępowanie niegodne funkcjonariusza? Kilka dni temu dyrektor Izby Celnej w Opolu wszczął postępowanie dyscyplinarne wobec szefa związku, zarzucając mu, że jego postawa jest niegodna funkcjonariusza i koliduje ze służbą. Pretekstem zaś stały się medialne wypowiedzi Siwego, który mówił o sytuacji na granicy wschodniej, jaka powstała w wyniku protestu "mrówek". Władze celnicze uznały je za poparcie przemytników. - To tylko pretekst. Nigdy nie popierałem przemytników. To po prostu zemsta za moją działalność związkową. Wiem, że resort finansów wydał na mnie "zlecenie" - mówi Sławomir Siwy. Jego koledzy ze związków już zapowiadają protesty. Zbierają podpisy pod listem otwartym w tej sprawie. Niektórzy nie wykluczają nawet radykalnych działań, podobnych do tych ze stycznia. Celnicy czuli się zagrożeni Po ostatnich wydarzeniach w Medyce, gdzie przemytnicy utrudniali pracę celników i obrzucali ich samochody kamieniami, Siwy zarzucał zarówno kierownictwu, jak i policji brak interwencji i igranie z bezpieczeństwem pracowników. Z kolei według Małgorzaty Eisenberger, rzeczniczki prasowej przemyskiej Izby Celnej, kierownictwo zapewniło blokowanym na przejściu funkcjonariuszom transport, jak również było w stałym kontakcie z policją. SZYMON JAKUBOWSKI