Prezes Antoni Weryński uważa, że nad tą porażką nie da się od tak przejść. - Powiem szczerze, że jeszcze we mnie ten sobotni mecz "siedzi". Przegrać można, ale nie w takim stylu, jaki zaprezentowali nasi zawodnicy. Daleki jestem od karania, ale tym razem chyba się bez tego nie obejdzie. Jak emocje opadną, zastanowię się z kolegami z zarządu, co z tym fantem zrobić - powiedział działacz Stali. Kar mogą się spodziewać zawodnicy. Natomiast ominą one trenera Ryszarda Skutnika. - A za co mielibyśmy go karać? - pyta prezes Weryński. - Trener dobrze wykonuje swoją pracę. To jego podopieczni zawiedli. Dlatego w sztabie szkoleniowym nie zamierzamy dokonywać żadnych roszad. Kolejny mecz ligowy szczypiorniści Stali rozegrają na początku lutego. Przerwa w rozgrywkach może okazać się zbawienna dla mieleckiej drużyny. - Musimy odbudować się moralnie. - uważa rozgrywający Michał Przybylski. - Coś się u nas zacięło w ostatnich tygodniach. Załamujemy się po dwóch, trzech nieudanych akcjach. Fizycznie jesteśmy dobrze przygotowani. Zawodzi nas psychika. W sobotę sięgnęliśmy dna. Po takim meczu może być tylko lepiej. Stal w końcowej fazie sezonu zasadniczego będzie musiała mocno się sprężyć, by utrzymać się w lidze. Przed nią niezwykle ważne pojedynki, m. in. z Miedzią Legnica, AZS Gorzów Wielkopolski, Chrobrym Głogów czy Azotami Puławy. To przede wszystkich w tych spotkaniach trzeba będzie szukać kolejnych punktów. Dotychczasowy dorobek nikogo bowiem nie satysfakcjonuje. - Przyznam, że liczyliśmy, że przed świętami uzbieramy 12 "oczek". Była szansa, by to zrobić. Niestety, mamy tylko osiem. Na kolejne wpadki nie możemy już sobie pozwolić, tym bardziej że inne zespoły z dołu tabeli walczą bardzo ambitnie o zachowanie ligowego bytu - stwierdził szkoleniowiec naszego beniaminka. PIOTR PEZDAN