Chittagong, drugie co do wielkości miast kraju, jest znane jako jeden z największych na świecie ośrodków demontażu stalowych statków, których eksploatacja przestaje być opłacalna po dwudziestu paru latach służby na morzu. Przemysł ten przeniósł się z krajów uprzemysłowionych do południowej Azji, gdzie siła robocza jest tańsza, a przepisy o ochronie środowiska bardziej liberalne. Tak zwane "stocznie" w Chittagong to 10 km plaży i przybrzeżnych mielizn, na które wprowadza się statki,aby po wymontowaniu wszelkiego jeszcze przydatnego wyposażenia pociąć je na złom. Kilkadziesiąt tysięcy stoczniowców-złomowników, tytułowych Shipwreckers, pracuje w niebezpiecznych warunkach, bez odzieży ochronnej. Używają jedynie ręcznych narzędzi i prymitywnych podnośników. Mieszkają w barakach w pobliżu miejsca pracy. Najlepiej zarabia nieliczna kadra brygadzistów i ochroniarzy. Większość pracuje bez gwarancji socjalnych za minimalne wynagrodzenie. Mimo to Chittagong jak magnes przyciąga przybyszy z najuboższych północnych prowincji, gdzie głód jest codziennym doświadczeniem. Sugestywne, czarno-białe kadry intrygują przemyślaną kompozycją. Jednocześnie bez wątpienia jest to fotoreportaż - gatunek, któremu autor pozostaje wierny i w którym odnósł największe sukcesy (pięć nagród na World Press Photo, award Of Excellence w prestiżowym amerykańskim konkursie Picures of the Year International 2005). Reportaż Shipwreckers otrzymał wyróżnienie w kategorii "Best Published Story" (najlepszy opublikowany reportaż) w konkursie "Best of Photojournalism", którego organizatorem jest amerykańskie stowarzyszenie fotografów prasowych NPPA.