Zabitego chłopaka sprawcy wrzucili do rowu w pobliżu śródleśnego oczka wodnego i przykryli gałęziami. Według świadków Mateusz W., 21-letni mieszkaniec Rudnika nad Sanem, ostatni raz widziany był w swojej rodzinnej miejscowości 12 maja około godziny 13. Kiedy nie wrócił na noc, rodzina zaczęła poszukiwania na własną rękę. W końcu po dwóch dniach rodzice zgłosili na policję zaginięcie syna. W dzień po zgłoszeniu w lesie nieopodal ulicy Długiej znaleziono samochód Mateusza. Pojazd był zamknięty, bez śladów włamania. We wnętrzu nie było też widać śladów walki. Policja wspólnie ze strażakami dwukrotnie przeszukała okoliczny teren, ale bez rezultatów. Żadnego tropu nie wykryły też tresowane psy policyjne. Zrozpaczona rodzina chłopaka zaczęła więc szukać go przy pomocy rozwieszanych ogłoszeń. W internecie pojawił się nawet apel, a także zdjęcie zaginionego Mateusza i informacja o jego cechach szczególnych. W niedzielę wieczorem, osoba spacerująca po lesie za Rudnikiem w pobliżu oczka wodnego natrafiła na zwłoki mężczyzny. Ciało było przykryte kilkoma suchymi gałęziami. - Sekcja zwłok przeprowadzona w Collegium Medicum w Krakowie wykazała, że rany na ciele 21-latka z Rudnika nad Sanem nie były ranami postrzałowymi, choć łudząco wyglądały jak od kuli - informuje młodszy aspirant Paweł Międlar, rzecznik prasowy podkarpackiego komendanta wojewódzkiego policji. - Lekarze orzekli, że były to rany powstałe po zadaniu ciosów ostrym narzędziem. Nie mieli wątpliwości, że były to rany kłute. Zabity mężczyzna był również prawdopodobnie duszony. Są ślady, które mogą sugerować, że między nim, a napastnikiem czy też napastnikami mogło dojść do walki. Policja bardzo intensywnie pracuje nad ustaleniem okoliczności tragedii. W sprawie zostało postawionych wiele hipotez. Oczywiście, jak to bywa w takich przypadkach, niektóre po sprawdzeniu zostały wykluczone, ale sadzę, że są i takie, które naprowadzą policję na trop sprawców zabójstwa - dodaje Paweł Międlar. Mateusz W. był znany wcześniej niżańskiej policji. Kilka razy wchodził w konflikt z prawem, ale były to raczej incydenty. Uczył się w Regionalnym Centrum Edukacji Zawodowej w Nisku. Janusz Ogiński